sobota, 22 września 2012

#3 Imagine Part 2

Szłam jeszcze parę kroków kiedy poczułam, że ktoś chwyta mnie za ramię. Odwróciłam się i zobaczyłam zdyszanego Justina. 
-Poczekaj... Przepraszam, nie wiem jak to się stało. Zapomnijmy o tym ok? Nie chce cię stracić.- powiedział Justin.
-Wybaczam. Chodź już bo jest zimno.- starałam się zachowywać tak jakby nic się nie stało.  Wiedziałam, że nasz związek nie wyjdzie nam na dobre, a nie chciałam stracić przyjaciela.  Szliśmy obok siebie w całkowitym milczeniu.  Nigdy nie czułam się tak skrępowana w jego towarzystwie. Wsiedliśmy do samochodu i resztę drogi przebyliśmy w niezręcznej ciszy przerywanej od czasu do czasu krótkimi zwrotami.  W końcu dojechaliśmy do mojego domu.
-Więc... ile będziesz w Nowym Jorku?- zapytałam nieśmiało.
-Tyle ile tylko zechcesz.- powiedziawszy to nieśmiało pocałował mnie w policzek na pożegnanie.
Wysiadłam z samochodu i szybko skierowałam się do mojego ,,domu". Dzięki chwilą spędzonym z Justinem było mi lepiej, ale przez ten pocałunek sprawy się bardzo pokomplikowały. Weszłam do domu i od razu usłyszałam pełen wyrzutów krzyk mojej matki:
-Gdzie byłaś tak długo?
-Przyjechał Justin. Chciałam spędzić z nim trochę czasu, dawno się z nim nie widziałam
-Oj dziecko, pewnego dnia wpędzisz mnie do grobu.
Pobiegłam do swojego pokoju i padłam na swoje łóżko.  Musiałam odpowiedzieć sobie na podstawowe pytanie: "Czy ja go kocham?".  Przyjaźniliśmy się od dziecka, rozumieliśmy się jak mało kto. Justin zawszę poprawiał mi humor, często wyciągał mnie z dołków. Kochałam jego dziwactwa które sprawiały, że był taki wyjątkowy. Kiedy długo się nie widzieliśmy strasznie za nim tęskniłam. Ale czy to można nazwać miłością? Nigdy nie wiedziałam, że jestem w stanie pokochać kogoś tak mocno, że bez niego nie będę potrafiła odnaleźć sensu życia. Nigdy tego nie chciałam, broniłam się rękami i nogami, ale to wszystko na marne.  Tylko, że my nie moglibyśmy być razem. Ja byłam tylko zwykłą dziewczyną, a on super gwiazdą. Nasze światy tak strasznie się różniły. Sama, nie znaczę nic.  To przykre, że los potrafi zniszczyć wszystko to, w co tak głęboko wierzyliśmy. Uroniłam kilka łez. Nie wiadomo kiedy, chyba z nadmiaru wrażeń, zasnęłam.  

Następnego dnia obudziła mnie moja mama. Troskliwie się na mnie patrzyła chyba pierwszy raz od paru lat. Wiedziałam, że stało się coś niedobrego:
-Mamo...? Co się stało?
-Córeczko... nie wiem jak ci to powiedzieć. Sama jestem w szoku.
-Mamo! Proszę cię powiedz mi!
-A więc... dzwonił do mnie Scooter. Justin nie żyje. Rozbił się wczoraj w wypadku samochodowym.
***************************

Oddaję wszystkie łzy matce ziemi, bo do niej powinny należeć. Bo to właśnie ich miejsce. Tam przeistaczają się w nietykalne źródła. Spływają w głąb nieświadomości do samego serca nieznanego imieniem Boga, który kiełkuje suchą trawą, wybucha gejzerem, mówi górą pod którą schną nasze dusze. Moja i Jego.
W jego oczach budzą się noce. Ciemnieją miejskie ulice. Na pociechę anioł wybacza nam grzechy wyryte alfabetem zmarszczek na skórze miasta. Napiętej jak nasze powroty nad ranem. Jego dusza stanowiła dla mnie zwierciadło świata. I nawet jeśli ten świat już dawno zagubił swój kształt. Ja wciąż go widzę. Łagodnymi promieniami odbijający się w brązie  jego oczu.
Wieczorami ubiera mnie w sukienkę utkaną z własnego dotyku. I pragnąc być ciszą trwa na wieki zamknięty bezpiecznie w czeluści każdej z moich dwukolorowych źrenic. I w ramce przy łóżku. Niewymownie... a jednak... 
----------------------------------
Uśmierciłam Justina... Wiem jestem straszna. Ale wszystkie moje imaginy kończyły się dobrze więc tu taka odskocznia. I od razu mówię, że nie pomyliłam się na końcu z czasami, sama tak zrobiłam bo pierwsza i połowa drugiej części to tak jakby ta dziewczyna wspominała, a ostatni akapit opisuje jej stan obecny. Chcecie trzecią część? 
To tak nie informuje tych którzy nie napisali mi wyraźnie pod tamtą notką i mam pytanie do kolejnego imagina +18: Łóżko czy stół? *if You know what I mean*. I zapraszam dziś wieczór będę tu dodawała krótkie imaginy: https://twitter.com/Juz10FactsPL.
Mam nadzieje, że się podoba, proszę o dużo komentarzy i dziękuje za całe wsparcie ♥♥♥

sobota, 15 września 2012

#2 Imagine Part 1

Jestem przyjaciółką Justina od zawszę . Mieszkałam z nim w Kanadzie, chodziłam do tej samej szkoły.  Nawet kiedy stał się sławny utrzymywaliśmy kontakt. W brew pozorom nie zmienił się. Dalej był tym samym chłopakiem w z którym się zaprzyjaźniłam. Kochał sport i czasami zachowywał się jak pięciolatek. Uwielbiałam go za to, że nie jest typowy, zwyczajny,  że jest sobą. Czas ukształtował nasze charaktery ale jakie by nie były, zawszę były do siebie podobne. Rozumieliśmy się bez słów. Uwielbiałam z nim przebywać. Ile razy się spotkaliśmy, ciągle mieliśmy tematy do rozmów. W jego towarzystwie nawet cisza była przyjemna.
                                 
Od dawna ja i Justin nie widzieliśmy się. Zaczęłam się martwić, ponieważ od naszego ostatniego spotkania minęło aż dwa miesiące. Oczywiście rozumiałam to. Był światową gwiazdą, promował teraz nowy album, nie musiał mieć czasu dla takiego zwykłego człowieka jak ja. Jednak zawszę znajdował czas aby się ze mną zobaczyć. Akurat teraz był mi bardzo potrzebny. Leżałam na łóżku doskonale wiedząc, co się jutro wydarzy. Mianowicie jutro miałam pierwszy raz iść do nowej szkoły. Całe swoje życie mieszkałam w Kanadzie. Tam się wychowałam, miałam przyjaciół.  Aż pewnego słonecznego dnia wakacji moja mama ni z tego, ni z owego oświadczyła, że przeprowadzamy się do Nowego Jorku. A powodem był awans mojej mamy. Miałam skończyć tam liceum, a potem iść na New York University. Mama zaślepiona swoją karierą i pracą nie zwracała uwagi na moje potrzeby. Nie obchodziło jej to jak się będę czuć w nowym mieście. Już widziałam te ciekawskie spojrzenia na sobie i pomruki za plecami: ,,Czekaj to ta co zna Biebera?". Zostanę sama w tym wielkim mieście. Ojciec odszedł zaraz po stworzeniu mnie, nigdy go nie spotkałam i mam szczerą nadzieję, że już nigdy się to nie stanie. 
W końcu zwlekłam się z łóżka. Zeszłam na dół do kuchni. Odkręcając zakrętkę z soku pomarańczowego usiadłam na krześle Rozejrzałam się po moim nowym ,,domu". Wszystko tu było nowoczesne, białe bądź srebrne. Takie... zimne. W ogóle nie przypominało małego, przytulnego domku w którym mieszkałam całe swoje dzieciństwo.  Moja mama była oczywiście nieobecna. Pierwszy dzień w jej nowej pracy, tyle obowiązków...
Przeniosłam się na kanapę w moim nowym salonie. Zadowoliłam się jakąś marną komedią i tak spędziłam resztę dnia. Czekając na jutrzejsze piekło.

Tak jak przypuszczałam w nowej szkole czekała mnie katorga. Dziesięć osób przywołanych ciekawością wypytywało czy to ja jestem ta co zna Biebera. Co miałam powiedzieć? Potwierdzałam z krzywym uśmiechem na twarzy. A wcale tego nie chciałam. Nie chciałam stać się ,,sławna" przez Justina. W końcu nic takiego nie robiłam. On jak nikt inny by mnie zrozumiał, pocieszył. Sam przeprowadzał się raz z Kanady do Atlanty, drugi z Atlanty do LA. A o ciemnych stronach sławy znał się jak nikt inny.  Ale nie było tak źle. Poznałam dwie fajne dziewczyny. To właśnie z nimi wychodziłam ze szkoły. Opowiadałam im skąd jestem. Moje myśli powróciły do Justina. Tak bardzo za nim tęskniłam. I kiedy podniosłam głowę zobaczyłam go jak opiera się o swój samochód najwyraźniej czekając na mnie. „Artystyczny nieład” z brązowych włosów chłopaka troszkę się popsuł, szare rurki spadły mu do połowy pośladków, a jego biała koszulka leżała na nim idealnie. Nonszalancko zdjął swoje okulary. Uśmiechnął się promiennie na mój widok (dla lepszego wyobrażenia sytuacji). Od razu podbiegłam do niego i go mocno przytuliłam. Byłam taka szczęśliwa, że znowu go widzę. Jego dotyk sprawił, że zapominałam o całym ciężkim dniu, zapomniałam o świecie, sobie.  Jego dotyk zastępował słowa i definicje, które znał świat. Szybko otarłam złe która mimowolnie spłynęła po moim policzku. W końcu się od niego odkleiłam i spojrzałam w jego oczy:
-Skąd wiedziałeś, że się przeprowadziłam? W ogóle co ty tu robisz?
-No wiesz co... Myślałem, że się ucieszysz...
-Justin! Oczywiście, że się cieszę! Nawet nie wiesz jak. Jestem po prostu zaskoczona.- dałam mu delikatnego kuksańca.
-Dawno się nie widzieliśmy. Chciałem ci po prostu zrobić niespodziankę księżniczko.- powiedziawszy to ucałował mnie w czoło.
-Ok ale chodźmy stąd. Popatrz jakie robimy zamieszanie.- zerknęłam przez ramię. Wszyscy ludzie się na nas gapili.
-Dobrze. A więc gdzie chcesz jechać?- zapytał otwierając mi drzwi do auta.
-Gdziekolwiek byle daleko.

Po 30 minutach jazdy znaleźliśmy się na skraju jakiegoś lasu.
-Kurcze Justin jakbym cię nie znała to bym zaczęła się bać.- wycedziłam poważnym głosem. Justin zrobił przerażoną minę. Zaśmiałam się aby go uspokoić.
-Chciałaś pojechać gdzieś daleko więc masz.- powiedział kiedy wysiadaliśmy z auta.
Zaprowadził mnie w głąb lasu, aż w końcu wyszliśmy na wielką polanę. Polana wyścielona była dywanem miękkich traw poprzeplatanymi żółtymi nitkami jaskrów oraz białymi plamkami pachnących rumianków. Dookoła było pięknie, ale zarazem pusto i obco. Gdy postawiłam stopy na polanie pierwszy raz, czułam się jakoś dziwnie. Miałam wrażenie, że za chwile z lasu wyniosą mnie elfy. 
-I co podoba ci się?- zapytał mnie Justin.
-Tu jest...
-Magicznie?
-Tak. Dokładnie.
Usiedliśmy na miękkiej trawie.
-I jak tam u ciebie?- zapytałam.
-Chyba ważniejsze jest to co u ciebie cieszysz się z przeprowadzki?-  na te słowa rozpłakałam się jak dziecko. Justin nic nie mówił tylko mnie mocno przytulił.  Nie potrzebne były słowa. Po prostu siedzieliśmy tam przytuleni do siebie, a ja cichutko łkałam w jego koszulkę. W końcu się ogarnęłam i spojrzałam w jego oczy. Widziałam w nich troskę. O mnie?  Zatopił palce w moich długich, orzechowobrązowych włosach i złożył na moich ustach pocałunek lekki niczym tchnienie wiatru. 
-Przepraszam- tylko tyle byłam w stanie powiedzieć. I wtedy pobiegłam. Nie gonił mnie wiedział, że to nic nie da. Nie mogłam być z nim. Dopiero po kilku minutach biegu ta myśl do mnie dotarła.
------------------------------------------
No w końcu zebrałam się w sobie i napisałam tego imagina. Podoba wam się? Mi tak średnio. To dopiero pierwsza część. Następną dodam kiedy indziej. A i pytanie wolicie smutne czy szczęśliwe zakończenie? Na pomysł wpadłam na informatyce ;D. I mam jedno ważne pytanie. Jak wiecie zawszę jak dodawałam imaginy na Twitterze to informowałam osoby które czytały, ale teraz mamy inną sytuacje. Więc jeśli chcecie być informowani o imaginach podawajcie swoje Twittery albo w komentarzu albo w zakładce ,,Informowani". To chyba tyle ode mnie. Dziękuje za dużo komentarzy i proszę pod tym postem też dużo ;-). 

poniedziałek, 10 września 2012

#1 Imagine +18


Jesteście z Justinem ze sobą okrągły rok. Jesteście bardzo młodzi, ale za to bardzo się kochacie. Wieczorem idziecie na kolację do najlepszej restauracji w LA. Justin o wszystko zadbał. Wybrał dla ciebie sukienkę i buty. Wiesz, że po waszej rozmowie, tej nocy nigdy nie zapomnicie i będzie ona najlepszą nocą w waszym życiu.
Po romantycznej kolacji, poszliście na spacer po plaży. Tam Justin podarował ci diamentową bransoletkę z jego imieniem. 
Obecnie jesteście w domu Justina. Całujecie się. On delikatnie cię podnosi. Oplatasz jego biodra swoimi nogami. 

Ty: *Mruczysz mu do ucha* Mam na ciebie ochotę. 
J: Ja na ciebie większą. 

Wiesz, że czekają Was konsekwencje, ale nie możecie się powstrzymać.
Znów się całujecie. Justin idzie po schodach, do swojej sypialni. Tam jest pełno świeczek, płatków róż i czerwona pościel na jego łóżku. Nie spodziewałaś się tego po nim. Justin delikatnie postawił Cię, aby zamknąć drzwi. Następnie odwraca się i przygryza wargę. Podchodzi do ciebie i pcha Cię na ścianę. Przyciska Cię do niej. Podwija Twoją sukienkę jednak jej nie ściąga. Zaczyna całować Twoją szyję. Powoli podnosi Cię i rzuca delikatnie na łóżko. Pochyla się nad Tobą i zaczyna ściągać Twoją sukienkę, a Ty jego koszulę. Zobaczyłam jego umięśniony tors, aż zrobiło Ci się gorąco.

Ty: Och... Justin... *On się tylko uśmiecha*

Gdy on pozbył się Twojej sukienki, zaczął całować Twój dekolt, szyję, usta, twarz, wszystko co tylko może. Twoja ręka uściska przez spodnie jego krocze. On odpina Twój stanik. Zaczyna całować, ssać, masować i uciskać Twoje piersi. Cicho pojękujesz, jednak coraz bardziej doprowadza Cię to do szału. Powoli odpinasz jego spodnie. Teraz to Ty jesteś nad nim. Dostałaś szału i robisz wszystko, by uszczęśliwić Justina.  Zaczynasz całować go od ust aż do linii bokserek. Powolutku wsuwasz dłoń do jego bokserek. Przejeżdżasz nią po Jerrym. 

J: *Jęk* Słodki Jezu.... Mała nie przestawaj.... 
Ty: Jak chcesz kochanie... *Zadziorny uśmiech* 

Zębami ściągasz jego boxerki. Bawisz się Jerrym. Następnie przejeżdżasz po nim swoim językiem i wsadzasz go sobie do ust. Zaczynasz go ssać.

J: O tak mała...  

Justin zbiera z twarzy Twoje włosy, aby nie przeszkadzały Ci w tym co wykonujesz. Głośno pojękuję i sapie. Następnie Justin przerzuca Cię pod siebie. Ściąga ostatnią część Twojej garderoby. Zaczyna całować wewnętrzną część twoich ud. Podnieca Cię to jeszcze bardziej. Kilka minut później czujesz jego usta na twoim miejscu intymnym. Następnie Justin wsuwa w Ciebie swoje dwa paluszki. Szybko nimi porusza, co doprowadza cię do szału. 
Biebs znów całuje twój brzuch, twoje piersi, twoją szyję, usta i twarz. 

J: Mała chcesz tego? 
Ty: Pragnę tego, jak niczego innego. Chcę Cię poczuć w sobie.

Justin powoli i delikatnie w Ciebie wchodzi. Nie chce sprawić ci bólu. 
Z minuty na minutę JB coraz bardziej się rozkręca. Jego ruchy są szybsze, mocniejsze i bardziej stanowcze. 

J: Kocham cię. 
Ty: Ja ciebie też! JUSTIN! *Całujesz go*

Oboje dochodzicie. Poczułaś w sobie miłe ciepło. Justin opada zdyszany obok ciebie. 

J: Dziękuję. Kocham cię kochanie. Ty: To ja dziękuję. Straciłam dziś ważną rzecz, ale tego nie żałuje, bo zrobiłam to z osobą którą kocham ponad życie. Jeszcze raz dziękuję. Kocham cię. Dobranoc. 
J: Dobranoc. *Całujecie się* 

*Justin okrywa Was kołdrą. Mocno Cię przytula. Ty wtulasz się w jego umięśnioną klatkę piersiową i zasypiasz. On zaraz po Tobie.*
--------------------------------
No to tak na dobry początek imagin +18. Od razu zaznaczam, że nie jest mojego autorstwa! Wiem miałam napisać ale jakoś nie miałam weny. Imagin napisała @lonelyladyrauhl. Bardzo jej dziękuje i zapraszam do dalszej współpracy, ponieważ imagin bardzo mi się podoba. A wam? I jeszcze mam pytanie do tych którzy czytają moje imaginy. Wolicie abym dalej pisała je na TT czy abym swoją działalność przeniosła na tego bloga? Bo ja nie mogę się zdecydować. To chyba tyle ode mnie. Chciałabym bardzo dużo komentarzy. ♥♥♥
LOVE 

niedziela, 9 września 2012

Witam!

Bardzo serdecznie witam na moim nowym blogu! Ostatnio zauważyłam, że w internecie w ogóle nie ma blogów z imaginami o Justinie. Wszyscy pewnie lubią je czytać, więc ja wpadłam na pewien pomysł. Mianowicie na tym blogu będziecie mogli przeczytać imaginy o Justinie Bieberze. Będą one różniej treści ale gwarantuje, że będą wyjątkowe. Instrukcje jak wysłać swojego imagina macie w zakładkach. Już jutro pojawi się pierwszy imagin mojego autorstwa ponieważ ja też się w to bawię od pewnego czasu. Jeśli chcecie być informowani piszcie w komentarzach swoje nicki z Twittera (ewentualnie g-g bądź adresy blogów). Zapraszam do komentowania& obserwowania.  Mam nadzieje, że blog się Wam spodoba, liczę na szczere opinię w komentarzach. Mam również nadzieje, że w imaginach znajdziecie odskocznie od codziennego życia. I pamiętajcie, że wyobraźnia to nie grzech ;-).
I zapomniałam link do szabloniarni która ma wykonać szablon na bloga: http://zaczarowane-szablony.blogspot.com/. Jest genialna ♥♥♥