piątek, 1 marca 2013

Imagine #12 Danger

-A co ci do tego?! Jesteś zwykłą suką, nie muszę ci nic mówić!- wykrzyczał w moją stronę. Był mistrzem w ranieniu słowami. Zdecydowanie. Wiedział co powiedzieć i kiedy powiedzieć aby najbardziej zabolało. Wiedział jak odpychać tak skutecznie, że ludzie już nie wracali. Już im nie zależało.
-No pewnie, że tak. Tyle razy mi to powtarzałeś... muszę już wiedzieć, prawda?- zakpiłam omijając go i odchodząc. Złapałam swoją torebkę i wyszłam z mieszkania bezszelestnie zamykając drzwi. Resztkami bezsensownej nadziei, każdego wieczoru łudziłam się, że jest zdolny do tego, by dać mi coś od siebie. By nie dostarczać mi jedynie złudzeń wymieszanych z goryczą, by otworzyć kłódkę do swojego serca, oplecionego pajęczyną obojętności. Ale dzisiejszego wieczoru, wyparłam się ułożonych w głowie nadziei, zniknęły. Jego już nie ma, niech ktoś inny teraz próbuje odkurzyć Jego uczucia. Ja rezygnuję.
**********************
*flashback*
-Hey! Coś się stało?- zawołałam na widok wparowującego do mojego pokoju Justina.  Dosłownie. Nawet nie usłyszałam jak wszedł do domu.
-Tak.- szepnął stając na przeciwko mojego łóżka. Podniosłam się i przytuliłam chłopaka z całych sił. Lekko odwzajemnił uścisk, a ja czułam jak się trzęsie. Odsunęłam się i starłam łzę z policzka Justina. 
-Opowiesz mi?- zapytałam, a on w odpowiedzi lekko kiwnął głową.
*************************
Szłam w kierunku szkoły szybkim krokiem. Nie mogłam go spotkać. Nie mogłam znowu mu wybaczyć kiedy kolejny raz powie swoje ,,przepraszam". Już prawie byłam przy drzwiach, ale  Justin zagrodził mi drogę. Miałam w planach go wyminąć ale on złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie. 
-Musimy pogadać.- stwierdził. Próbowałam się wyrwać, ale on wzmocnił uścisk. 
-Nie mamy o czym rozmawiać, Danger.- to ostatnie wymówiłam niemal z obrzydzeniem. 
- Odpuść już, okey? Co w ciebie w ogóle wstąpiło?- spytał takim głosem jakbym była wariatką.
-Co we mnie wstąpiło?! Wyobraź sobie, że przejrzałam na oczy i nie chce być twoją zabawką. Nie chce być twoją dziwką od pieprzenia i pocieszania, okey?! Możesz zacząć szukać innej.- prawię wykrzyczałam, po czym się wyrwałam i ze łzami w oczach weszłam do szkoły.
*************************
*flashback*
Przycisnął mnie do ściany i brutalnie pocałował. Tak bez żadnego powodu. Po prostu wparował do mojego domu i zaczął mnie całować. . Spojrzał na mnie. Popatrzył znowu brązowymi oczami. Przysunął się powoli i zobaczyłam jak jego ręka wędruje do mojej talii by ją objąć i przycisnąć do swojego ciała. Jednocześnie jego broda zagłębiła się w moją szyję, po czym poczułam delikatne pocałunki na obojczyku. Odruchowo objęłam go mocniej i przeczesałam włosy na jego kędzierzawej głowie. Czułam Jego silne dłonie na mym ciele, przesuwały się po nim stanowczym ruchem, który sprawiał, ze drżałam. Poczułam jak ściska moje pośladki i podnosi mnie aby zanieść mnie do sypialni. 
*************************
Justin Pov
Leżąc, uświadomiłem sobie, jak bardzo oddaliłem się od świata i wszelkich obowiązków, jak głupio się uniezależniłem. Nikogo nie potrzebowałem, nikogo nie znał,em nie uczestniczyłem w niczyim życiu. Tak bardzo oddaliłem się od świata zależności i zobowiązań, że nie miałem  pewności, czy jeszcze żyje. -------------------------------------
Wiem, że imagin jest krótki i chaotycznie napisany ale nie chciałam żebyście dłużej czekali więc napisałam coś. No właśnie... Coś. To najlepsze. Zamiast pisać prosto i lekko to mi znowu wyszła grafomania na maksa. I jeżeli wyrazicie chęć w komentarzu to mogę napisać jakąś drugą część. 

poniedziałek, 11 lutego 2013

Imagine #11 Part 2

-Gdzie on jest?- zapytałam łamiącym głosem.
Rayn podał mi nazwę szpitala. Szybko się ubrałam, zadzwoniłam do mamy aby zaopiekowała się dziećmi i pojechałam we wskazane miejsce. Kiedy przyjechałam zobaczyłam, że wszyscy byli w poczekalni: Pattie, Ryan, Jeremy, Erin, Jazzy, Jaxon, Kenny, Scooter, Usher, Chaz, Caitlin, Christian, Ashlyn, Carin, Dan, Alfredo. Każdy tam był. Podeszłam do Pattie i przytuliłam ją najmocniej jak umiałam. 
-Jak?- szepnęłam jej do ucha. Nie odezwała się, tylko podała mi złożoną kartkę papieru. Wzięłam ją w drżące palce i zaczęłam czytać.

Droga... Drodzy wszyscy.
Nie jestem pewien czy powinniście uznać to za ,,przepraszam" czy za ,,żegnaj". Może każdy  po trochu. Teraz- kiedy to czytacie mnie pewnie już nie ma. I mam nadzieje, że nie znajdę się w niebie bo na to nie zasługuje. Zawiodłem wszystkich, w szczególności moją mamę. Zawszę uczyła mnie jak traktować kobietę którą się kocha, jak ją szanować i pokazywać swoją miłość na każdym kroku. Nie zrobiłem tego. Dałem jej tak wiele bólu i cierpienia... Żałuje każdego takiego dnia. 
Nie chce aby nikt się obwiniał za to co się stało. To tylko i wyłącznie moja wina. Czas odejść z tego świata, ale najpierw muszę wyjaśnić parę spraw. 

Mamo: Nie chciałbym abyś kiedykolwiek pomyślała, że źle mnie wychowałaś... że popełniłaś jakiś błąd ze mną. Ja zmarnowałem to wszystko czego mnie nauczyłaś. To ja nie zrozumiałem. Nigdy nie mógłbym prosić o lepszą matkę. Dziękuje za wszystko co dla mnie poświęciłaś.

Tato: Kiedyś nienawidziłem cię za to, że mnie zostawiłeś. Teraz zrozumiałem, że byłeś wspaniałym ojcem. Nie mógłbym nienawidzić kogoś kto ma tyle miłości w sercu, Szkoda, że ja nie podołałem temu zadaniu...

Jazzy i Jaxon: Chodź jesteście zbyt młodzi aby mnie pamiętać mam nadzieje, że usłyszycie wiele jaką byłem osobą, a nie jaką się stałem... Mimo, że nie jestem z Wami to musicie zapamiętać, że was kocham i zawszę będę z was dumny.

Scooter: Jestem ci wiele winien, stary. Pomogłeś mi spełnić marzenia i uwierzyć w siebie. Dziękuje za to wszystko. Nie chce abyś myślał, że zmarnowałem całą twoją pracę. Nie mam żadnego usprawiedliwienia poza tym, że to moje życie- mój wybór. Mam nadzieje, że pomożesz jeszcze wielu utalentowanym ludziom tak jak pomogłeś mnie.

Ryan i Chaz: Trzej muszkieterowie niestety się rozpadli. Przeszliście przez wiele złych rzeczy przeze mnie, ale dalej staraliście się przemówić mi do rozumu. Dziękuje. 
Proszę, opiekujcie się moją rodziną. Dla mnie. 

Kenny: Tak powinieneś mnie ochraniać, ale nie uchronisz mnie przed samym sobą.  Dziękuje, że zawsze byłeś tam dla mnie i nigdy mnie nie oceniałeś. Wiele ci zawdzięczam. Byłeś dla mnie jak starszy brat i mam nadzieje, że o mnie nie zapomnisz.

Usher: Zawiodłem cię stary. Bardzo cię zawiodłem. Od samego początku kiedy powiedziałem ci, że nie wiem czy potrafię tego dokonać ty powiedziałeś, żebym zaczął wierzyć w siebie. Jak się okazuje nie byłem wystarczająco silny. To wszystko mnie przerosło. Przepraszam i dziękuje, że byłeś moim mentorem i przyjacielem.

Anthony i April: Jesteście najlepszymi rzeczami które zdarzyły mi się w życiu.  Kocham was całym sercem i żałuje, że nie zobaczę jak dorastacie. Bez względu na wszystko mam nadzieje, że wasza mama powie wam jak bardzo was kochałem. Będziecie sprawiali, że będę dumny. Pamiętajcie.

Megan: Jestem ci winien tyle przeprosin. Nie mogę uwierzyć, że pozwoliłem sobie robić to co ci robiłem. Mam nadzieje, że zdajesz sobie sprawę, że znaczysz dla mnie więcej niż cokolwiek na tym świecie. Kocham cię całym sercem, duszą i umysłem. Wiem, że też mnie kochasz ale musisz iść dalej.  Wiem, że to, co zrobiłem, było niewybaczalne, ale patrzę na Ciebie księżniczka. Pamiętaj, miłość, którą mieliśmy, to miłość bezwarunkowa. To trudne do napisania bo obiecałem, że nigdy cię nie skrzywdzę i nie zostawię. Zawiodłem cię chodź nigdy nie chciałem. Pozostaje ci tylko w to uwierzyć. Proszę powiedz o mnie naszym dzieciom i nie obwiniaj się o to co się stało.  Jesteś dla mnie wszystkim. Kiedy ty się uśmiecham, ja się uśmiecham, pamiętasz? Więc uśmiechnij się. Proszę. Je t'aime.

Kocham was wszystkich.
Żegnajcie.
Justin.
Puściłam list, a moje nogi zmiękły. Jeremy przytrzymał mnie i posadził na krzesło. Carin starała się mnie uspokoić, a ja cała się trzęsłam i łzy raz po raz toczyły się po moich policzkach.
Po dwudziestu minutach zapytałam lekarza czy mogłabym go zobaczyć. On kiwnął głową, a ja ruszyłam za nim i starałam się nie przewrócić. Popatrzyłam na Justina i zrozumiałam, że on chciał wszystko naprawić. Tylko się bał. Zajęło to wszystkie moje siły ale schyliłam się i pocałowałam go w czoło. 
-Kocham Cię, Jay.- szepnęłam.
Przysięgam, że usłyszałam jak ktoś mamrocze: ,,Ja też cię kocham księżniczko". Ktoś uznałby mnie za wariatkę ale to było pocieszające. On patrzył się na nas.
------------------------------------------------------------
Mam łzy w oczach, przed chwilą płakałam jak wariatka. Pewnie zaraz moja mama będzie pytać co mi się dzieje... Piękny imagine. Może pomyślicie, że jestem narcyzem ale ten raz jedyny mogę przyznać, że mi się udało.
Mam ferie więc możecie oczekiwać imagina z Dangerem. 
Proszę o komentarze, mam wielką nadzieje, że wam się spodoba. 

piątek, 18 stycznia 2013

Imagine #11 Part 1.

“He took his anger out on her face, and she kept all of the pain locked away.”

Niespokojnie i z powrotem. Chodziłam tak w kółko od godziny, a echo każdego kroku roznosiło się po całym, spokojnym domu. Obawiałam się aż za nadto, kompletnie nie wiedziałam gdzie był. Nie dzwonił do mnie ani w jakikolwiek inny sposób nie dał mi znać, że się spóźni. Justin nigdy czegoś takiego nie zrobił. Nigdy. Miał dopiero 18 lat ale był niesamowitym chłopakiem i ojcem. Tak, powiedziałam ojcem. Mieliśmy dwójkę dzieci: Anthony który miał dwa lata i April która miała sześć miesięcy. 
Szybko się odwróciłam kiedy usłyszałam jak samochód podjeżdża pod dom. Parę sekund później drzwi otwarły się z głośnym trzaskiem. To była ta noc, kiedy mój Justin odszedł, a zastąpił go jakiś potwór. 
Podszedł do mnie i nic nie powiedział ani jednego słowa, po prostu podniósł pięść, a następną rzeczą którą zobaczyłam jak nogi się pode mną ugięły, a ja wylądowałam na ziemi. Chciałam wstać, kiedy on z całej siły kopnął mnie w brzuch. Cios za ciosem, a ja próbowałam się jakoś bronić, a przynajmniej wstać. Dalej mnie bił coraz szybciej i mocniej. Zatrzymał się na moment, a ja spojrzałam na niego przerażona. Ciężko oddychał i patrzył na mnie z góry. 
-Justin...- wyszeptałam przestraszona. 
-Zamknij się szmato!- usłyszałam, a potem poczułam kolejny cios w żołądek. Krzyknęłam z bólu. 
Dlaczego on to robi?

“Through the wind and the rain she stands hard as stone in a world that she can’t rise above. But her dreams give her wings and she flys to a place where she’s loved...concrete Angel”

Obudziłam się obok Justina, pewnego ranka, miesiąc później. Spojrzałam na niego i zobaczyłam chłopaka którego kiedyś znałam i chciałabym znowu poznać. 
******************************
Flashback

Zaczęłam chichotać, ponieważ Justin zaczął mnie ciągnąć do szafy w kuchni. 
-Co ty robisz?- zapytałam i znowu zaczęłam się śmiać, ale on przerwał mi słodkim pocałunkiem złożonym na moich ustach. 
-Po prostu chce cię pocałować.- wzruszył ramionami i uśmiechnął się bezczelnie. Znowu pochylił się i mnie pocałował, tym razem bardziej i namiętniej. 
-Kocham cię.- powiedział ciągnąc mnie do środka szafy.
-Ja też cię kocham.- odpowiedziałam- Wow! Nie wiedziałam, że ta szafa jest taka wielka.
Rozejrzałam się w około zdumiona. 
-Nigdy cię nie skrzywdzę.- obiecał patrząc mi w oczy.
-Wiem.- uśmiechnąłem się ciągnąc go po kolejny pocałunek.
-Przestać kochanie, musimy nakarmić dzieci. Ale kiedy pójdą spać...- wyszeptał mi do ucha.- Cała będziesz moja.

Tej nocy kiedy dzieci zasnęły Justin pociągnął mnie do naszej wspólnej sypialni i pocałował mnie delikatnie. Pocałował mnie bardzo namiętnie i przybliżył do siebie najbliżej jak to było możliwe. Objęłam go najmocniej jak umiałam, on gładził mnie po włosach i plecach. Nasze języki tańczyły, ręce oplatały nasze ciała, nie słyszałam nic oprócz jego oddechu. Całował namiętnie moją szyję, uszy i dekolt. Czułam jak delikatny prąd przeszywa moje ciało od czubka głowy po końcówkę palca u stóp. Jęknęłam z podniecenia, a on uśmiechnął się pod nosem. Justin skorzystał z okazji i wsadził ręce pod moje plecy. Podniósł mnie i w tym momencie znalazłam się na jego kolanach. Siedzieliśmy tak na łóżku i całowaliśmy się namiętnie. Przechylił się i stracił równowagę przez co oboje wylądowaliśmy na podłodze. Zaczęłam się głośno śmiać, zapominając o tym, że mogłam obudzić dzieci. 
-Przestań się śmiać!- powiedział z wyrzutem.- Jesteś po prostu zazdrosna o mój swag.
-Nie masz czegoś takiego.- dokuczałam mu.
-Oczywiście, że mam!- powiedział oburzony.- Mam sex swag.
Znowu położył mnie na łóżku, a ja doskonale widziałam jego brązowe oczy. Przesunął ręką wzdłuż moich ud, podwinął moją sukienkę.  Przesuwał tak opuszkiem w dół i w górę, zapoznając się z moim ciałem wolno, a moje podniecenie zostało wystawione na próbę. Chciałam zasmakować go już, tu i teraz jednak on chciał się mną pobawić. Jego usta grały ze mną w grę, której jeszcze nazwy nie znałam. Zaczął bawić się suwakiem od mojej sukienki, po chwili jej nie miałam. Gwałtownie się ruszyłam i teraz ja górowałam. Zaczęłam całować go po szyi, a moje ręce zajęły się jego koszulką. Jęknął i powiedział:
-Tak strasznie cię kocham. 
-Ja też cię kocham.- opowiedziałam na chwilę przestając go całować. On przewrócił mnie pod siebie i zaczął wolno całować moją szyję. Cicho pojękiwałam, a moje ciało przechodziły dreszcze. Nagle się zatrzymał, ale jego usta dalej dotykały mojej skóry. 
-Co?- spytałam patrząc na niego zdezorientowana. 
-Swag.- szepnął mi do ucha, a ja zaczęłam się śmiać. 

*************************************
Najgorsze wspomnienia miałam z tych ostatnich miesięcy. Justin stał się bardziej gwałtowny i wybuchowy. Przerażał mnie i to mnie cholernie bolało. Prawdziwy ból sprawiało mi to, że pewnego dnia musiałam opuścić Justina, bo bałam się o nasze dzieci. 
Moja najlepsza przyjaciółka Ashlyn zaczęła się wtedy spotykać z Nickiem Jonasem, ale on szybko złamał jej serce i wrócił do Miley. Ashlyn długo nie rozpaczała i znalazła się u boku Rayna. Ale dzięki ich krótkiemu związkowi ja poznałam Joe i chociaż był ode mnie 4 lata straszy zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi. 
Oczywiście przed tym jak wyprowadziłam się od Justina, często musiałam zakrywać siniaki.  Ale właśnie wtedy, tego popołudnia kiedy wróciłam do domu wszystko się zmieniło. 

-Gdzie do cholery byłaś?!- domagał się wyjaśnień. Rzucił mnie o ścianę, a ja wykrzywiłam się z bólu. Nie potrafiłam nic powiedzieć, mogłam tylko patrzeć na niego z przerażeniem. Ale on jeszcze nie skończył.
-Jesteś zwykłą niewdzięczną suką!- wykrzyczał.
To trwało jeszcze parę godzin, dzieci płakały ale Justin się nie przejmował. Nigdy nie podniósł na nie ręki i przynajmniej za to byłam mu wdzięczna. Skończył i zostawił mnie na podłodze gdzie zwijałam się z bólu. Nie wiem jak udało mi się wstać, ale jakoś to zrobiłam, poszłam do telefonu i zadzwoniłam do Joe. Tak jak mi poradził wzięłam swoje dzieci, tyle rzeczy ile mogłam i wyszłam na dobre. 

 Siedziałam obok Joe który zajmował się April. Mała głośno się śmiała, a mi przypomniał się Justin. Minął rok odkąd go zostawiłam. Nie spotkałam się z nim od tego czasu, chodź ciągle widziałam go w telewizji. Jego życie kręciło się wokół wywiadów w telewizji i radiu. Właśnie tego nienawidziłam. Nigdy nie potrafił powiedzieć ,,stop" i odpocząć. Nigdy nie zatrzymał się na chwilę. Przez ten rok dużo się zmieniło. Wynajęłam mieszkanie, sama dobrze sobie radziłam, a wokoło otaczali mnie ludzie na których mi zależy. Jednak nic nie mogło mi zapełnić pustki po Justinie. Kochałam go nadal i wiedziałam, że będę go kochać do końca mojego życia. Tylko ten człowiek którego pokochałam już nie istniał... 

Dźwięk telefonu gwałtownie wyrwał mnie ze snu. Popatrzyłam na zegarek. Czwarta w nocy to najlepsza pora na telefon. 
-Tak słucham?- przywitałam się odbierając.
Głos na drugim końcu został stłumiony i brzmiało to jak płacz ale nie wiedziałam o co chodzi.
-Co się stało?- zapytałam zaniepokojona.- Rayn o czym ty mówisz?
-Juateahsdfhe- właśnie tak to dla mnie brzmiało.
-Rayn! Mów wyraźnie!- zirytowałam się zachowaniem mojego przyjaciela. 
-Justin nie żyje.
Cały mój świat się zawalił.
-C-co?- wyjąkałam.
-Justin nie żyje, do cholery Megan!- wykrzyczał do słuchawki.- Nie słyszysz?!
------------------------------------------------------------
Nie wiem co ja mam z tym zabijaniem Biebera... Już drugi raz. Uznałam, że imagine na jeden raz będzie za długie więc rozbiłam je na dwie części. Jak wam się podoba? Ja jestem w sumie zadowolona. 
Chciałam o coś zapytać. Napierdoliłam sobie głowę Dangerem (jeżeli ktoś nie wie kto to to odsyłam go tu. Z tego przejęcia to wymyśliłam do tego własną historię. Bez Kelsey i w ogóle. A więc... chcecie imagine o tej treści? Piszcie w komentarzach.
A właśnie jeżeli o tym mowa. Dziękuje za komentarze i proszę tutaj o następne, bo nie jestem pewna czy wam się spodoba. 

sobota, 5 stycznia 2013

Imagine #10 +18

-Justin... nie wiem czy to dobry pomysł.- wyjąkałaś przerażona.
-Wszystko będzie dobrze obiecuje. Obejrzysz galę, będziesz się dobrze bawić. Obiecuje, że będzie wspaniale.- brunet uśmiechnął się zachęcająco. Powoli zaczęłaś tracić swój upór.
-Ale... przecież ja nie jestem sławna. Nie jestem ważna. Gdybym nie była Twoją dziewczyną nigdy bym tam nie poszła. Nie chce aby inni myśleli, że robię z siebie celebrytkę... nie chce aby myśleli, że na tym mi zależy.- odparłaś patrząc na niego. Justin chwycił twoje ręce i przyciągnął cię bliżej.
-Dlaczego mówisz, że nie jesteś ważna? Jesteś dla mnie najważniejsza. Najważniejsza. Zrozum  to wreszcie albo będę ci to powtarzał każdego dnia. Chce pokazać, że jesteś dla mnie ważna więc proszę pozwól mi na tą. I przestań przejmować się tym co mówią inni. Niech sobie mówią. Ważne jest to co my czujemy.- mówił powoli, a ty czułaś w jego głosie determinacje. 
-Zgadzasz się?- zapytał.
-Tak. Ale żebym tego nie żałowała.- odpowiedziałaś cicho.
***************************
Siedziałaś sztywno w czerwonym fotelu oglądając występ Rihanny. Pomyślałaś, że nigdy nie znalazłabyś się w tym miejscu gdyby nie on. Miałaś wyrzuty sumienia, bo wiedziałaś, że go wykorzystujesz chodź wcale tego nie chcesz. Zerknęłaś na Justina i zobaczyłaś, że siedzi wyprostowany, z ustami ułożonymi w wąską linijkę. Już chciałaś zapytać czy coś się stało ale jedna z prowadzących ogłosiła przerwę.
-Nareszcie.- powiedział Justin  pod nosem i zerwał się z fotela. Chwycił cię za rękę i pociągnął za sobą. Prawie biegliście przez rząd krzeseł, a Justin ciągną cię za sobą za kulisy.
-Gdzie ty idziesz?- syknęłaś kiedy zrównałaś się z nim.  On w odpowiedzi przycisnął cię do ściany i zaczął namiętnie całować.  Całował coraz bardziej namiętnie przyciskając cię do ściany. 
-Dlaczego ty mi to zawszę robisz?- szepnął ci do ucha, a po chwili zaczął całować twoją szyję. 
Wiedziałaś o co mu chodziło ale nie potrafiłaś się wyrwać. Twoje serce już przyśpieszyło, nie mogłaś się oprzeć jego ustom...  jego dotykowi.
-Justin... nie tutaj.- udało ci się powiedzieć. On przerwał całowanie i chwycił cię za rękę. Tym razem nie musiał cię ciągnąć, szłaś razem z nim. Skierował się w kierunku garderób gwiazd obecnych na gali. Puścił Twoją rękę i szedł przez korytarz szarpiąc za klamkę każde drzwi po kolei. W końcu jedne się otworzyły więc Justin wepchnął cię do środka. Chciałaś zaprotestować ale on znowu cię pocałował, jednocześnie zamykając drzwi na klucz. 
Gwałtownym ruchem zwalił wszystko z toaletki znajdującej się w garderobie, a ty zawołałaś:
-Zwariowałeś?!
-Już dawno. 
Posadził cię na blacie i złapał twoją twarz całując do utraty tchu. Był stanowczy co ci się bardzo podobało. Podniosłaś ręce i zaczęłaś powoli rozpinać guziki jego koszuli on natomiast rozsunął zamek w twojej sukience i zsunął ją z ciebie. Całował cię po dekolcie na co ty odpowiedziałaś mruknięciem. Dłońmi odkrywał aksamit skóry. Chciałaś aby te usta całowały cię już zawszę. Czułaś Jego silne dłonie na twym ciele, przesuwały się po nim stanowczym ruchem, który sprawiał, że drżałaś.  Zaczęłaś całować Jego skórę, miała cudowny smak… Twoje usta delikatnie muskały Jego szyję, wiedziałaś, że to lubi… Jego oddech robił się coraz szybszy a pod udem poczułaś jak… Zębami lekko podskubywałaś płatki Jego uszu, a twoja dłoń gładziła Jego podbrzusze... Poczułaś jak ściska mocniej Twoje pośladki. Wasze oddechy były głośne, szybkie i spragnione siebie nawzajem… 
---------------------------------------
Imagine jest beznadziejne! Krótkie, jeszcze ma taki banalny temat. No nic obiecuje, że następnym razem się poprawię. Ostatnio w ogóle blogi zeszły na dalszy plan. Wiele się u mnie dzieje, właściwie dobrze, ale ja jakoś dziwnie się czuje. Ale spróbuje Was nie zawieść. 

niedziela, 16 grudnia 2012

Imagine #9 Part 2

Zaśmiałam się ironicznie:
-Ale ja nie kocham cię w tej chwili. 
Zawszę jako pojęcie ,,kocham" odbierałam coś w rodzaju przyjaźni. Przywiązania... w tej chwili myślałam, że on chce mnie udobruchać. Odwróciłam się i zaczęłam iść.
-Nie T.I. Zakochałem się w tobie.- powiedział, a ja gwałtownie się zatrzymałam. 
Odwróciłam się, spojrzałam na niego pytająco i zapytałam:
-Co?
Zaśmiał się. Nawet nie wyobrażałam sobie jak głupio wyglądałam w tym momencie.
-Czy ty naprawdę nie słuchałaś mojego nowego albumu?
Czułam, że moje policzki stają się czerwone. To na serio?
-Słuchałam, ale... co to ma wspólnego? 
-Catching Feelings?- spojrzał na mnie i nasze spojrzenia się spotkały. Szybko spuściłam głowę, a on się zaśmiał. 
-Nie przyszło ci do głowy, że to o tobie?
-Justin to nie jest śmieszne. Co ty mówisz...- nie mogłam na niego spojrzeć.
-Mówię, że napisałem o tobie piosenkę.- odpowiedział, a moje serce na moment przestało bić.  
Catching Feelings. To wszystko nabierało sensu.
-Muszę iść.- mruknęłam i odwróciłam się. 
-Masz zamiar iść? Masz zamiar mnie zostawić?- spytał Justin- Kocie co teraz będzie?
Zignorowałam go i zaczęłam biec. Biegłam, biegłam ile sił w nogach, wszystko wokół było zamazane, widziałam jak przez mgłę, a wszystko przez łzy cieknące po moich policzkach, nie mogłam pozwolić sobie na zwolnienie. Kiedy tylko zobaczyłam mój dom, zwolniłam i oparłam się o futrynę drzwi. Strasznie bolało mnie całe ciało więc z trudem zdjęłam buty i powlokłam się pod prysznic. Myśli roiły się w mojej głowie jak stado os. 
Co jeśli Justin nie wróci? Znaczy uwielbiam go ale... mamy stracić naszą przyjaźń? Powiedział, że się we mnie zakochał. Jak długo to trwało?
Kiedy wyszłam z pod prysznica przebrałam się w zwykłą, czarną bokserkę i szare dresowe spodnie. Usiadłam na łóżku, włączyłam swojego IPhona i zaczęłam słuchać ,,Catching Feelings''. 
“We were best of friends since we were this high
So why do I get nervous every time you walk by
We would be on the phone all day
Now I can’t find the words to say to you
Now what am I supposed to do?”


Retrospekcja (4 lata temu)

-Dlaczego nie możemy iść na plaże?- jęknął Justin i spojrzał na mnie rozwaloną na kanapie. Dzwonił do mnie dwie minuty wcześniej.
-Już ci mówiłam, mam grypę.- mruknęłam niezadowolona.
-Jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś?- uśmiechnął się zalotnie.
-Czuje się dobrze i naprawdę niczego nie potrzebuje. Idź do naszych przyjaciół, a my najwyżej jutro się spotkamy, jak lepiej się poczuje.
-Nie.
-Nie?- zapytałam.- Ale co nie?
-Nigdzie nie pójdę.
Zaśmiałam się i odparłam:
-Justin nie bądź śmieszny! Idź się zabawić z Chazem i Raynem i nie przejmuj się mną.
-Nie, będę tu z tobą. Nie chce iść na tą plażę, jeżeli mam się o ciebie martwić.- popatrzył na mnie z troską w oczach.
-Mam grypę Justin. Nie umieram na śmiertelną chorobę. Idź i dobrze się baw.
-Nie dziękuje, zdania nie zmienię. Chce być z tobą.
-Jesteś niewiarygodny Justin... Nie dasz sobie nic przegadać. 
-Takie coś robię tylko dla ludzi których kocham.- uśmiechnął się do mnie promiennie.'
 ~~
Uśmiechnęłam się, a muzyka dalej grała. To jednak prawda. Ja i Justin mogliśmy rozmawiać cały dzień. Zawszę kiedy byłam smutna lub chora, on znajdywał dla mnie czas i bez względu na wszystko zawszę był ze mną. 

“In my head we’re already together
I’m good alone but with you I’m better
I just wanna see you smile
You say the word and I’ll be right there
I ain’t never going nowhere”


Retrospekcja (5 lata temu)

-Justin chodź tu na chwilę!- krzyknęłam. Usłyszałam jak pędzi po schodach, a parę sekund później był przy mnie. 
-Potrzebuje Twojej rady. Nie wiem w co się ubrać.- powiedziałam. Wybieraliśmy się dzisiaj z Chazem do kina, a ja miałam wielki dylemat. Przyłożyłam do ciebie dwa T-shirty.  Jeden był łososiowy, drugi zielony, z napisem “Kiss me I’m Irish”.
-A więc który lubisz bardziej?- zapytał, a ja popatrzałam na niego jak na wariata. 
-Ty idioto, nie wiem! Dlatego pytam ciebie.- na moje słowa zaśmiał się.- Justin! To nie jest śmieszne, to poważny dylemat. 
-Chcesz kogoś poderwać?- mruknął patrząc na mnie już całkowicie poważnie. 
-Nie! Idę z tobą i Chazem. A Chaz jest po prostu... po prostu... moim przyjacielem.- zasmucił się.- No ale oczywiście ty jesteś najważniejszy.- dodałam aby go udobruchać. 
Uśmiech na jego twarzy zagościł po raz kolejny, a potem powiedział:
-Dwa słowa kocie: Pokaz mody.
-Dobry pomysł! Ha ha ha będzie zabawa. Czekaj wezmę tylko kilka rzeczy z szafy.- pobiegłam do szafy i chwyciłam mnóstwo czasu. Jednak kiedy się odwróciłam Justina już nie było więc zapytałam:
-Justin? Gdzie jesteś?
-Tylko tej nocy... powtarzam tylko tej nocy jesteś gościem jedynego w historii takiego pokazu. A wystąpi przyszła gwiazda Justin Bieber!- rozległ się jego głos, a ja po chwili nie mogłam się powstrzymać od śmiechu, ponieważ Justin wmaszerował do pokoju krokiem modelki. 
-HA HA HA! JUSTIN PRZESTAŃ... HA HA HA NIE MOGĘ PRZESTAĆ SIĘ ŚMIAĆ.- zwinęłam się w kłębek ze śmiechu. 
-Ale najpierw proszę uwierz, że we wszystkim wyglądasz pięknie. Nie ważne co masz na sobie.- całkowicie spoważniał. 
-Idę się przebrać. Czekaj tu pajacu.- delikatnie popchnęłam go na łóżku.
-Och nie tak ostro! Dziewczyno hamuj się!- udawał oburzonego.
-Debil.- powiedziałam pod nosem ale i tak się uśmiechnęłam. 
~~
Zaśmiałam się na wspomnienie tamtego wieczoru. Składałam to wszystko w jedną całość. Chciał mi to jakoś pokazać, tak abym zrozumiała co się dzieje. Ale ja byłam ślepa. Myślałam, że zachowuje się tak dlatego, bo jesteśmy przyjaciółmi. Myliłam się. 

“Should I tell her how I really feel (how I really feel)
Or should I move in close or just be still? (How will I know?)
‘Cause if I take a chance and I touch her hand
Will everything change?
How do I know if she feels the same?”


Retrospekcja (4 lata temu)

-Justin chodźmy już! Samolot odlatuje za cztery minuty!- słyszałam jak Pattie woła Justina, w jego oczach zbierały się łzy.
-Kocie ja... nie wiem czy dam radę.- szepnął i złapał mnie za rękę.- Nie wiem czy temu podołam... boje się.
-Justin, masz wspaniały głos, ty już masz fanów! Dasz radę.- uśmiechnął się na te słowa.- Wierzę w to... na pewno dasz. 
-Słuchaj T.I... jest coś o czym musisz wiedzieć...- zaczął ale Scooter mu przerwał.
-Justin musimy iść. Teraz.- jego głos był bardzo donośmy.- Justin. Teraz. 
-Zadzwoń do mnie jak wylądujesz, wtedy mi powiesz.- szepnęłam i przytuliłam się do niego mocno. 
-Nie, jest dobrze.- powiedział i spojrzał na mnie.- Zobaczymy się niedługo. Obiecuje.
Uśmiechnęłam się do niego chodź po moim policzku potoczyła się łza. On otarł ją opuszkiem palca i znowu przytulił.
-Obiecuje.- wyszeptał do mojego ucha. 
~~
Poczułam, że łzy zbierały mi się do oczu. Cały czas ignorowałam to uczucie... Ignorowałam to, że na samo wspomnienie jego głosu powodowało u mnie drżenie serca. Kiedy całował mnie w policzek chciałam go pocałować naprawdę. Kiedy mówił, że mnie kocha tłumaczyłam sobie, że to tylko przyjaciel. Jego pierwsza trasa... co się działo ze mną kiedy go nie było. 
Szybko zeskoczyłam z łóżka, musiałam coś z nim zrobić. Chwyciłam mój telefon, włożyłam pierwsze lepsze conversy i pobiegłam po schodach. Wyszłam na zewnątrz i zobaczyłam, że deszcz przestał padać i zaczęło wychodzić słońce. Pobiegłam prosto do fortu- wiedziałam, że on jeszcze tam jest. 
Kiedy w końcu znalazłam się w naszym miejscu zobaczyłam go jak leży na trawie patrząc w niebo. 
Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam cicho:
-Justin?
Na dźwięk mojego głosu odwrócił się gwałtownie. Jego fryzura była w nieładzie, ubrania wilgotne ale i tak był bardzo przystojny. 
-Kocie?- zapytał skołowany. 
Wolno podeszłam do niego, a kiedy znalazłam się na tyle blisko, on nieoczekiwanie złapał mnie w ramionach, a ja owinęłam nogi wokół jego pasa. Nie wahając się przyłożyłam moje usta do jego ust. W tej chwili poczułam się jakby 100 iskier wleciało do mojego serca. Odwzajemnił mój pocałunek gorąco, namiętnie, bez opamiętania, łaknąc mnie tak jakbym miała za moment zniknąć. Kiedy w końcu przestaliśmy, a on postawił mnie na ziemi uśmiechnął się tak, że wydawało się, że nigdy jeszcze nie był tak szczęśliwy. Oparł głowę o moje czoło, a ja wyszeptałam:
-Nigdy nie zapomniałam... nigdy nie zapomniałam tego dnia kiedy mnie opuściłeś Justin.
-Próbowałem ci wtedy powiedzieć... naprawdę.- powiedział poprawiając kosmyk moich włosów.
-Wiem, wiem, że próbowałeś. To ja nie zwróciłam na to uwagi. Przepraszam.- przytuliłam się do niego jeszcze bardziej.
-Justin... ja też cię kocham. 
-Chodźmy do domu. Zamówimy pizze czy coś, ok?- zapytał.
Czułam się inaczej ale... zdecydowanie lepiej. Skinęłam głową lecz zatrzymałam go. 
-Czekaj... czy możesz zrobić to co robiliśmy dawniej?- zapytałam nieśmiało.
-Wszystko dla Ciebie.- odpowiedział przewracając oczami.- To wskakuj księżniczko.
Zachichotałam i z łatwością wskoczyłam na jego plecy. Objął mocno moje nogi i tak sobie szyliśmy. Zwisałam głową w dół i śmiałam się jak mała dziewczynka. Kiedy doszliśmy do mojego domu ja szybko zeskoczyłam z niego.
-Myślisz, że ja mogłabym cię tak podnieść?- zapytałam, a Justin poruszył brwiami. 
-Z takimi mięśniami? Na pewno nie.- zaśmiał się.
-Udowodnić ci?- zapytałam wojowniczo. 
-Dawaj.-uśmiechnął się pobłażliwie.
Położył ręce na moich ramionach.
-Gotowa? Jeżeli upadnę to cię chyba zgwałcę.- w tym momencie spojrzał na mnie lubieżnie- 1... 2... 3...
I nagle wielki ciężar spoczął na moich ramionach. Wytrzymałam kilka sekund a potem jak długa runęłam z nim na trawę. Zaśmiałam się, bo wylądowałam na nim i nic mnie nie bolało. Zeszłam z niego i z rozbawieniem patrzałam jak zwija się z bólu. 
-Jesteś takim dużym idiotą.- zaśmiałam się znowu, ale zaraz leżałam pod nim. Przygniótł mnie swoim ciężarem i zaczął łaskotać po całym brzuchu. Zwijałam się ze śmiechu, a po chwili poczułam jego gorące usta na moim zagłębieniu szyi. 
-Ale jednak mnie kochasz.- powiedział kiedy wstaliśmy i uścisnął mnie mocno. Pocałował moje czoło, a ja wyszeptałam:
-Tak, masz szczęście.
Oparłam głowę na jego klatce piersiowej i uśmiechnęłam się.
-------------------------------------
Pisałam tego imagina trzy dni... To chyba rekord. Mam nadzieje, że się Wam podobał. I odpowiadając na pytanie: To jest już ostatnia część. Zmieniłam szablon bo tamten mi się znudził. Chyba zamówię gdzieś nowy, a jak na razie jest ten. Chyba, że Wam się podoba to nie będę zmieniać. 

wtorek, 13 listopada 2012

#9 Imagine Part 1

-Odbierz, odbierz, odbierz.- powtarzałaś do telefonu przy swoim uchu. Odsunęłaś komórkę od swojego ucha i popatrzyłaś na ekran. Połączenie trwało już 30 sekund, a on dalej nie odebrał. 
-Cholera, Bieber!- krzyknęłaś kiedy nie odebrał. Rzuciłaś telefon na łóżko i pobiegłaś po schodach na dół do kuchni, gdzie siedziała Twoja mama. Siedziała przy stole z gazetą i filiżanką aromatycznej kawy. 
-Mamo, czy Pattie do ciebie dzwoniła?- zapytałaś. Równocześnie wlewałaś pomarańczowy sok do szklanki i przygotowałaś sobie tosta. 
-T.I kochanie, usiądź sobie i zrelaksuj się. Ich samolot prawdopodobnie wylądował. Weź głęboki oddech. Pattie będzie zadzwonić, gdy będą już na miejscu, nie martw się tak. 
Westchnęłaś, wzięłaś przygotowanego tosta i szklankę z sokiem. Usiadłaś obok niej i wypiłaś łyk napoju. 
-Przepraszam, ale nie widziałam swojego najlepszego przyjaciela od roku.- specjalnie zaakcentowałaś ostatnie słowo. 
-Pattie zaraz zadzwoni.- powtórzyła. 
~~
Justin Bieber. Wszyscy znali go jako chłopca, odkrytego przez YouTube. Zaczął być sławny niemal natychmiast. Jego charakterystyczna fryzura i piękne, brązowe oczy sprawiały, że dziewczyny na całym świecie pożądały go jak nikogo innego. Jaki był dla mnie? Dla mnie był najlepszym przyjacielem od przeszło trzech lat.

Justin, razem z rodziną mieszkał na tej samej ulicy co ja. Nasi rodzice byli po rozwodzie, wychowywały nas matki. Były przyjaciółkami, więc jako dzieci widywaliśmy się praktycznie codziennie. Po pierwszym spotkaniu absolutnie się znienawidziliśmy, chodź szybko lody między nami stopniały. Następnie byliśmy absolutnie nierozłączni. Justin był chłopakiem, to oczywiste, więc miał wiele dziewczyn, ale to nie wpływało na naszą relacje. Nigdy nie myśleliśmy, że możemy być czymś więcej niż tylko przyjaciółmi. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Szczerze? Naszą przyjaźń ceniłam ponad wszystko. Justin odstał wiadomość o przeprowadzce do Atlanty kilka dni przed odlotem. Nie mogłam uwierzyć. Atlanta to było takie wielkie miasto... To było tak daleko od naszego rodzinnego miasta. Gdy wyjechał, starałam się zignorować fakt, że mój najlepszy przyjaciel już nigdy nie będzie mieszkał o dwa drzwi dalej. Próbowałam zapomnieć o fakcie, że nie będę go widzieć miesiącami. Musiałam przyznać- Justin miał niesamowity głos. Kiedyś zaśpiewał dla mnie przypadkiem, a ja poczułam się tak jakby śpiewał dla mnie anioł.  Nie dziwiła mnie jego rosnąca popularność, bałam się o szybkość z jaką ona przychodzi. 
Justin chciał zarówno podróżować i spotykać się z nami co kilka miesięcy. Niestety to nie było możliwe- w krótkim okresie czasu doszło do tego, że widziałam go raz do roku. Z tego powodu strasznie się ucieszyłam na wiadomość, że mój przyjaciel ma w planach odwiedzenie Stratford przed Believe Tour. 
Po tym jak ukazał się jego pierwszy singiel wiedziałam, że jego życie zmieni się o 100%. Ale zawszę traktowałam go jak tego samego chłopaka z którym się wychowałam. 
~~
-Idę na górę. Krzycz jeżeli Pattie zadzwoni.- powiedziałam biorąc swój talerz i szklankę. 
-Dobrze.- zgodziła się moja mama. 
Powoli wchodziłam po schodach na górę. Gdy dotarłam do mojego pokoju, zamknęłam drzwi, włączyłam swojego iPoda. Zerknęłam na ekran i zobaczyłam jedną nową wiadomość. Moje serce gwałtownie przyśpieszyło. 
Justin: Hey kochana! Zaraz będę. Wyjdź przed dom jeśli na mnie czekasz. 
Szeroki uśmiech zagościł na mojej twarzy. Rzuciłam telefon na łóżko i szybko chwyciłam szczotkę do włosów. Szybko rozczesałam moje długie, kasztanowe włosy i rzuciłam się na moją szafę. Zmieniłam moją pidżamę i białe skarpetki na szarą koszulkę odkrywającą ramiona i postrzępione, dżinsowe shorty <outfit>.
Chwyciłam mój telefon który leżał na łóżku i pobiegłam po schodach na dół. 
-Mamo! Justin zaraz będzie!- wykrzyknęłam i poślizgnęłam się na podłodze. W ostatniej chwili odzyskałam równowagę.
-Czy on przyjdzie aby cię zobaczyć?- spytała, a ja spojrzałam na nią podejrzliwie. 
-Co masz na myśli?
Podniosła ręce w geście obrony.
-Przepraszam, byłam po prostu ciekawa.
Potrząsnęłam głową i odwróciłam się do niej:
-Prawdopodobnie wrócimy tu później. 
Skinęła głową, a ja wybiegłam na zewnątrz i zatrzasnęła za sobą drzwi. Pobiegłam na koniec podjazdu i... czekałam. Stałam tam jakieś pięć minut aż w końcu zdenerwowana wyciągnęłam telefon z kieszeni. Zanim zdążyłam nacisnąć jeden klawisz silne dłonie owinęły się w okół mojego pasa. Mój głośny krzyk przebił ciszę otoczenia. Ten ktoś podniósł mnie do góry i obrócił do siebie. Zostałam objęta niedźwiedzim uściskiem. Justin. 
-JUSTIN!- zaczęłam płakać, owijałam ręce wokół jego szyi, słyszałam bicie jego serca.- Nie rób tak nigdy więcej!
-Przepraszam plebsie.- powiedział i odsunął się ode mnie chodź cały czas obejmował mnie mocno. Jego uśmiech był ogromny. 
Drżałam, ale kto by nie drżał w takiej sytuacji?
-Prawie tu umarłam! Debilu!
Śmiał się z mojej frustracji, następnie przytulił mnie jeszcze raz. 
-Tak bardzo za tobą tęskniłam.- mruknęłam mu do ucha. 
-Też tęskniłem. Teraz chodźmy, muszę odciąć się od tego wszystkiego.- kiwnął głową w kierunku swojego range rovera i kilku ochroniarzy.  Skinęłam głową, a on chwycił moją dłoń. Zaskoczyło mnie to. 
-Chodźmy do fortu.
-Do fortu? Żartujesz? Nie byłam tam odkąd skończyłam 12 lat.- odpowiedziałam chichotając, ale poszłam za nim. 
Wzruszył ramionami i delikatnie popchnął mnie zachęcając do wyścigów. Szybko ruszyłam, bo zawszę biegałam lepiej od niego. I teraz okazało się, że byłam pierwsza, a on z lekkim rozczarowaniem na twarzy powiedział:
-Chodź raz mogłaś dać mi wygrać. 

10 minut marszu wystarczyło abyśmy znaleźli się w naszym tajnym miejscu. ,,Fort" był małym domkiem na drzewie. Na początku nie byłam za bardzo przekonana ale Justin nalegał abyśmy go zbudowali. Mieliśmy 10 lat. Po czasie okazało się, że to był genialny pomysł, a ja nie żałowałam decyzji podjęcia się budowy. Byłam jak jego partner w zbrodni. Stworzyliśmy tajną trasę, której nie znał nikt poza nami.  To było w pobliżu rzeczki, więc było cicho i spokojnie. To było jak nasz własny świat.
~~
-Więc co nowego w Stratford?- zapytał Justin wspinając się po drabinie, która prowadziła do fortu. 
-Absolutnie nic.- westchnęłam. 
Justin spojrzał na mnie z uśmiechem. Pokazałam mu język i lekko uderzyłam go w tyłek.
-Uważaj jak wchodzisz. Boje się o ciebie.- powiedział kiedy zaczęłam wchodzić na drabinkę. Chwile potem lekko wylądowałam obok niego. Justin otworzył drzwi, a kiedy wszedł musiał zgiąć się w pół, ponieważ budynek był tak niski. Musiałam przyznać, że jak na nasze 10 lat wykonaliśmy dobrą robotę. Mieliśmy nawet drugie piętro. 
-Zapomniałam jak tu jest.- wyszeptałam rozglądając się wokół. Na czworakach wyszłam przez ,,balkon" i stanęłam na małym tarasie. Rozciągał się absolutnie wspaniały widok na okoliczne łąki. 
-Widziałam się ostatnio u Ellen. Niezły kapelusz.- powiedziałam lekko mierzwiąc mu włosy. 
Parsknęłam śmiechem, zaraz potem on. 
-Oh Zamknij się. Dała go mi. Przynajmniej nie zniszczyłem sobie włosów.- poprawił je zadowolony. 
-Naprawdę chciałbym tu wrócić... Znowu widzieć się z tobą, Ryanem i Chazem.- spojrzał w dal. 
-Mhm.- mruknęłam patrząc na drewnianą podłogę z której schodziła farba.- Jak długo zostajesz?
-Trzy, może cztery dni.- odpowiedział, a ja spojrzałam na niego. 
-Co masz na myśli 3 lub 4 dni?! Mówiłeś, że tydzień lub 2!- wykrzyknęłam. 
Wzruszył ramionami i wyciągnął swój telefon. 
-Justin! Chce Twojej uwagi!- rzucił telefon i na mnie spojrzał- Mówiłeś, że zostajesz tydzień lub dwa.
-Dlaczego robisz z tego taką wielką sprawę? Musimy się kłócić?- przeciągał słowa. 
-To jest wielka sprawa! Jesteś moim przyjacielem, nie widziałam cię prawie rok... Ale widzę, że ty się tym nie przejmujesz.- spojrzałam na niego. Duże, ciemne i chmury zbierały się. Deszcz w sierpniu. Świetnie.
-Nie mogę nic na to poradzić.- powiedział po chwili milczenia. 
-Nie możesz nic na to poradzić?! Ty?! Justin jesteś tutaj najważniejszy. Wszystkie te osoby  Scooter, Allison, Kenny, Alfredo... ich życie praktycznie kręci się wokół ciebie. Podejmują decyzje! To ty śpiewasz i występujesz. Nie uważasz, że możesz  zrobić sobie przerwę raz na jakiś czas?
-Może ja nie chce sobie zrobić przerwy. Być może nie chcesz tu wrócić, być może chce wrócić do LA.- wyrzucił- Nigdy tego nie zrozumiesz...
-Przepraszam co?- odparłam i chwyciłam go za rękę.- Dlaczego do cholery tak się zachowujesz?!
-Dlaczego się tak zachowuje?- podniósł do góry swoje brwi. 
-Tak! Jesteś taki... inny. Nie zachowujesz się jak Justin którego znam. Zachowujesz się zupełnie inaczej.- ruszyłam do drzwi.- Nie wiem o co chodzi ale dopóki nie przestaniesz zachowywać się jak palant nie rozmawiaj ze mną!- krzyknęłam schodząc z domku. 
Padał deszcz ale w tej chwili to nie odgrywało roli. 
-T.I czekaj!- zawołał za mną.  Deszcz padał strasznie mocno, więc całe moje ubranie już było mokre. 
-Kocie proszę! Nie miałem tego na myśli, jestem po prostu zmęczony! Proszę zaczekaj.
W końcu mnie dogonił i szedł równo ze mną. 
-Zmęczenie to nie wymówka.- zatrzymałam się. 
-T.I przepraszam, ok?  To jest po prostu coś, o czym muszę ci powiedzieć. Nie wiem jak ci to powiedzieć i jak zareagujesz...
-Czy o usprawiedliwienie na bycie dupkiem?- zapytałam.- Klasa Justin, naprawdę klasa. 
Odwróciłam się i szłam dalej. Co chwile moje conversy lądowały w kałuży przez co były całe mokre. 
-Kocie!- nazwał mnie tak znowu. Nigdy nie zwracałam na to uwagi ale teraz mnie to irytowało. Chwycił mnie mocno i odwrócił mnie tak, że byłam dosłownie cal od niego.
-T.I po prostu mnie posłuchaj. Przez chwilę. Ja... kocham cię.- wyszeptał. 
------------------------------------------
Pierwsze to chyba to, że przepraszam Was za tak długą nieobecność ale jakoś nie mogłam się w sobie zebrać aby napisać coś na tego bloga. Jak widzicie imagin jest dość długi, miał być dwa razy dłuższy dlatego postanowiłam rozbić go na części. Ogólnie przepraszam, że moje imaginy ciągle są, że główna bohaterka przyjaźni się z JB ale ja kocham coś takiego pisać. Wiem, że po pierwszej części nastąpiła zmiana narracji ale ja zrobiłam to specjalnie. Kwestie komentarzy... Nie będę się nawet wypowiadać, strasznie mnie to dobija ale wierzę w Was i mam nadzieje, że tu będzie więcej. 

wtorek, 6 listopada 2012

#8 Imagine Jelena

Piosenka do tekstu (zależy mi abyście słuchali ją podczas czytania): <klik>

-Dzisiaj, tutaj w LA, chcę zrobić coś specjalnego. Następne piosenka to opowieść o mnie i o pewnej wyjątkowej dla mnie osobie.- krzyki było słychać w całej arenie. Justin kontynuował:
-Chciałbym aby była tutaj. Nie przeszkadza Wam to? Chcę podzielić tę wyjątkową chwilę z wami wszystkimi. Z moją rodziną. Powitajcie niesamowitą Selenę Gomez!
Pomimo nienawiści ze strony Beliebers dziewczyna dostała duże oklaski. Niepewnie weszła na scenę, skrępowana całą sytuacją. 
Co on wyprawia?! Mam nadzieje, że nic nie odwali.
Melodia rozpoczęła się kiedy usiadła. 
-Kochanie, usiądź wygodnie, odpręż się i pozwól mi pokazać światu, jak bardzo cię kocham.- szepnął jej Justin do ucha.

Pozwól, że opowiem ci historię
O dziewczynie i chłopaku
On zakochał się w swojej przyjaciółce
Kiedy ona jest w pobliżu, nie czuje niczego poza radością
Ale ona została już zraniona i to uczyniło ją ślepą 
Nigdy nie byłaby w stanie uwierzyć, że miłość mogłaby ją dobrze potraktować
Ale czy wiedziałaś, że cię kocham? Czy byłaś nieświadoma?
Jesteś uśmiechem na mojej twarzy
A ja nigdzie się nie wybieram
Jestem tutaj po to, by uczynić cię szczęśliwą, jestem tutaj po to, by widzieć cię uśmiechającą się
Chciałem ci to powiedzieć od dłuższego czasu

Kto sprawi, że się zakochasz?
Wiem, że mur otacza drogę do twego serca
Wcale nie będziesz się bać, oh moja droga
Ale nie możesz latać, dopóki
Nie możesz latać, dopóki się nie zakochasz

Cóż, mogę powiedzieć, że boisz się, co to może uczynić
Bo mamy taką wspaniałą przyjaźń i nie chcesz jej stracić
Cóż, ja też nie chcę jej stracić
Nie sądzę, że mogę po prostu siedzieć, gdy cierpisz, kochanie
Więc, weź mnie za rękę
Czy wiedziałaś, że jesteś aniołem? Który zapomniał, jak latać
Czy wiesz, że widok ciebie płaczącej za każdym razem łamie mi serce?
Bo wiem, że za każdym razem, gdy on popełnia błąd, zanika część ciebie, jestem ramieniem, na którym możesz się wypłakać
I mam nadzieję, że do czasu, gdy skończę tę piosenkę, zdam sobie sprawę.

Kto sprawi, że się zakochasz?
Wiem, że mur otacza drogę do twego serca
Wcale nie będziesz się bać,  moja droga
Ale nie możesz latać, dopóki
Nie możesz latać, dopóki się nie zakochasz

Złapię cię jeśli spadniesz
Złapię cię jeśli spadniesz
Złapię cię jeśli spadniesz

Ale jeśli rozwiniesz swoje skrzydła 
Możesz odlecieć ze mną w dal
Ale nie możesz latać, dopóki
Nie możesz latać dopóki nie pozwolisz sobie upaść

Kto sprawi, że się zakochasz?
Wiem, że mur otacza drogę do twego serca
Wcale nie będziesz się bać, moja droga
Ale nie możesz latać, dopóki
Nie możesz latać, dopóki się

Nie zakochasz
Wiem, że mur otacza drogę do twego serca
Wcale nie będziesz się bać, moja droga
Ale nie możesz latać, dopóki
Nie możesz latać, dopóki nie pozwolisz sobie upaść

Złapię cię jeśli spadniesz
Złapię cię jeśli spadniesz
Złapię cię jeśli spadniesz

Jeśli rozwiniesz swoje skrzydła 
Możesz odlecieć ze mną w dal
Nie możesz latać, dopóki
Nie możesz latać, dopóki się nie zakochasz


Zdjął mikrofon z dala od jego ust i wyjął z kieszeni malutkie, czerwone pudełeczko pieczętującą ich przyszłość. Wszyscy na arenie wiedzieli co się dzieje, krzyki nasilały się z każdą sekundą. 
-Selena Marie Gomez, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i zostaniesz moją żoną?
Nie mogła powstrzymać się do uśmiechu przez łzy wzruszenia:
-Tak, tak, tak, milion razy tak.
-----------------------------------
Nowy tak szybko dlatego, że jak widzicie jest bardzo krótki. Ja napisałam tylko kilka zdań, reszta to przetłumaczony teks ,,Fall"
Nie mogłam się powstrzymać od dodania tego tutaj. Kocham tą piosenkę, jest moją ulubioną z ,,Believe". I chyba to już ostatni imagin na tym blogu bo widzę zatrważająco niską liczbę komentarzy. A nawet jeśli nie to chyba zrobię sobie małą przerwę. No nic, do zobaczenia!