piątek, 18 stycznia 2013

Imagine #11 Part 1.

“He took his anger out on her face, and she kept all of the pain locked away.”

Niespokojnie i z powrotem. Chodziłam tak w kółko od godziny, a echo każdego kroku roznosiło się po całym, spokojnym domu. Obawiałam się aż za nadto, kompletnie nie wiedziałam gdzie był. Nie dzwonił do mnie ani w jakikolwiek inny sposób nie dał mi znać, że się spóźni. Justin nigdy czegoś takiego nie zrobił. Nigdy. Miał dopiero 18 lat ale był niesamowitym chłopakiem i ojcem. Tak, powiedziałam ojcem. Mieliśmy dwójkę dzieci: Anthony który miał dwa lata i April która miała sześć miesięcy. 
Szybko się odwróciłam kiedy usłyszałam jak samochód podjeżdża pod dom. Parę sekund później drzwi otwarły się z głośnym trzaskiem. To była ta noc, kiedy mój Justin odszedł, a zastąpił go jakiś potwór. 
Podszedł do mnie i nic nie powiedział ani jednego słowa, po prostu podniósł pięść, a następną rzeczą którą zobaczyłam jak nogi się pode mną ugięły, a ja wylądowałam na ziemi. Chciałam wstać, kiedy on z całej siły kopnął mnie w brzuch. Cios za ciosem, a ja próbowałam się jakoś bronić, a przynajmniej wstać. Dalej mnie bił coraz szybciej i mocniej. Zatrzymał się na moment, a ja spojrzałam na niego przerażona. Ciężko oddychał i patrzył na mnie z góry. 
-Justin...- wyszeptałam przestraszona. 
-Zamknij się szmato!- usłyszałam, a potem poczułam kolejny cios w żołądek. Krzyknęłam z bólu. 
Dlaczego on to robi?

“Through the wind and the rain she stands hard as stone in a world that she can’t rise above. But her dreams give her wings and she flys to a place where she’s loved...concrete Angel”

Obudziłam się obok Justina, pewnego ranka, miesiąc później. Spojrzałam na niego i zobaczyłam chłopaka którego kiedyś znałam i chciałabym znowu poznać. 
******************************
Flashback

Zaczęłam chichotać, ponieważ Justin zaczął mnie ciągnąć do szafy w kuchni. 
-Co ty robisz?- zapytałam i znowu zaczęłam się śmiać, ale on przerwał mi słodkim pocałunkiem złożonym na moich ustach. 
-Po prostu chce cię pocałować.- wzruszył ramionami i uśmiechnął się bezczelnie. Znowu pochylił się i mnie pocałował, tym razem bardziej i namiętniej. 
-Kocham cię.- powiedział ciągnąc mnie do środka szafy.
-Ja też cię kocham.- odpowiedziałam- Wow! Nie wiedziałam, że ta szafa jest taka wielka.
Rozejrzałam się w około zdumiona. 
-Nigdy cię nie skrzywdzę.- obiecał patrząc mi w oczy.
-Wiem.- uśmiechnąłem się ciągnąc go po kolejny pocałunek.
-Przestać kochanie, musimy nakarmić dzieci. Ale kiedy pójdą spać...- wyszeptał mi do ucha.- Cała będziesz moja.

Tej nocy kiedy dzieci zasnęły Justin pociągnął mnie do naszej wspólnej sypialni i pocałował mnie delikatnie. Pocałował mnie bardzo namiętnie i przybliżył do siebie najbliżej jak to było możliwe. Objęłam go najmocniej jak umiałam, on gładził mnie po włosach i plecach. Nasze języki tańczyły, ręce oplatały nasze ciała, nie słyszałam nic oprócz jego oddechu. Całował namiętnie moją szyję, uszy i dekolt. Czułam jak delikatny prąd przeszywa moje ciało od czubka głowy po końcówkę palca u stóp. Jęknęłam z podniecenia, a on uśmiechnął się pod nosem. Justin skorzystał z okazji i wsadził ręce pod moje plecy. Podniósł mnie i w tym momencie znalazłam się na jego kolanach. Siedzieliśmy tak na łóżku i całowaliśmy się namiętnie. Przechylił się i stracił równowagę przez co oboje wylądowaliśmy na podłodze. Zaczęłam się głośno śmiać, zapominając o tym, że mogłam obudzić dzieci. 
-Przestań się śmiać!- powiedział z wyrzutem.- Jesteś po prostu zazdrosna o mój swag.
-Nie masz czegoś takiego.- dokuczałam mu.
-Oczywiście, że mam!- powiedział oburzony.- Mam sex swag.
Znowu położył mnie na łóżku, a ja doskonale widziałam jego brązowe oczy. Przesunął ręką wzdłuż moich ud, podwinął moją sukienkę.  Przesuwał tak opuszkiem w dół i w górę, zapoznając się z moim ciałem wolno, a moje podniecenie zostało wystawione na próbę. Chciałam zasmakować go już, tu i teraz jednak on chciał się mną pobawić. Jego usta grały ze mną w grę, której jeszcze nazwy nie znałam. Zaczął bawić się suwakiem od mojej sukienki, po chwili jej nie miałam. Gwałtownie się ruszyłam i teraz ja górowałam. Zaczęłam całować go po szyi, a moje ręce zajęły się jego koszulką. Jęknął i powiedział:
-Tak strasznie cię kocham. 
-Ja też cię kocham.- opowiedziałam na chwilę przestając go całować. On przewrócił mnie pod siebie i zaczął wolno całować moją szyję. Cicho pojękiwałam, a moje ciało przechodziły dreszcze. Nagle się zatrzymał, ale jego usta dalej dotykały mojej skóry. 
-Co?- spytałam patrząc na niego zdezorientowana. 
-Swag.- szepnął mi do ucha, a ja zaczęłam się śmiać. 

*************************************
Najgorsze wspomnienia miałam z tych ostatnich miesięcy. Justin stał się bardziej gwałtowny i wybuchowy. Przerażał mnie i to mnie cholernie bolało. Prawdziwy ból sprawiało mi to, że pewnego dnia musiałam opuścić Justina, bo bałam się o nasze dzieci. 
Moja najlepsza przyjaciółka Ashlyn zaczęła się wtedy spotykać z Nickiem Jonasem, ale on szybko złamał jej serce i wrócił do Miley. Ashlyn długo nie rozpaczała i znalazła się u boku Rayna. Ale dzięki ich krótkiemu związkowi ja poznałam Joe i chociaż był ode mnie 4 lata straszy zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi. 
Oczywiście przed tym jak wyprowadziłam się od Justina, często musiałam zakrywać siniaki.  Ale właśnie wtedy, tego popołudnia kiedy wróciłam do domu wszystko się zmieniło. 

-Gdzie do cholery byłaś?!- domagał się wyjaśnień. Rzucił mnie o ścianę, a ja wykrzywiłam się z bólu. Nie potrafiłam nic powiedzieć, mogłam tylko patrzeć na niego z przerażeniem. Ale on jeszcze nie skończył.
-Jesteś zwykłą niewdzięczną suką!- wykrzyczał.
To trwało jeszcze parę godzin, dzieci płakały ale Justin się nie przejmował. Nigdy nie podniósł na nie ręki i przynajmniej za to byłam mu wdzięczna. Skończył i zostawił mnie na podłodze gdzie zwijałam się z bólu. Nie wiem jak udało mi się wstać, ale jakoś to zrobiłam, poszłam do telefonu i zadzwoniłam do Joe. Tak jak mi poradził wzięłam swoje dzieci, tyle rzeczy ile mogłam i wyszłam na dobre. 

 Siedziałam obok Joe który zajmował się April. Mała głośno się śmiała, a mi przypomniał się Justin. Minął rok odkąd go zostawiłam. Nie spotkałam się z nim od tego czasu, chodź ciągle widziałam go w telewizji. Jego życie kręciło się wokół wywiadów w telewizji i radiu. Właśnie tego nienawidziłam. Nigdy nie potrafił powiedzieć ,,stop" i odpocząć. Nigdy nie zatrzymał się na chwilę. Przez ten rok dużo się zmieniło. Wynajęłam mieszkanie, sama dobrze sobie radziłam, a wokoło otaczali mnie ludzie na których mi zależy. Jednak nic nie mogło mi zapełnić pustki po Justinie. Kochałam go nadal i wiedziałam, że będę go kochać do końca mojego życia. Tylko ten człowiek którego pokochałam już nie istniał... 

Dźwięk telefonu gwałtownie wyrwał mnie ze snu. Popatrzyłam na zegarek. Czwarta w nocy to najlepsza pora na telefon. 
-Tak słucham?- przywitałam się odbierając.
Głos na drugim końcu został stłumiony i brzmiało to jak płacz ale nie wiedziałam o co chodzi.
-Co się stało?- zapytałam zaniepokojona.- Rayn o czym ty mówisz?
-Juateahsdfhe- właśnie tak to dla mnie brzmiało.
-Rayn! Mów wyraźnie!- zirytowałam się zachowaniem mojego przyjaciela. 
-Justin nie żyje.
Cały mój świat się zawalił.
-C-co?- wyjąkałam.
-Justin nie żyje, do cholery Megan!- wykrzyczał do słuchawki.- Nie słyszysz?!
------------------------------------------------------------
Nie wiem co ja mam z tym zabijaniem Biebera... Już drugi raz. Uznałam, że imagine na jeden raz będzie za długie więc rozbiłam je na dwie części. Jak wam się podoba? Ja jestem w sumie zadowolona. 
Chciałam o coś zapytać. Napierdoliłam sobie głowę Dangerem (jeżeli ktoś nie wie kto to to odsyłam go tu. Z tego przejęcia to wymyśliłam do tego własną historię. Bez Kelsey i w ogóle. A więc... chcecie imagine o tej treści? Piszcie w komentarzach.
A właśnie jeżeli o tym mowa. Dziękuje za komentarze i proszę tutaj o następne, bo nie jestem pewna czy wam się spodoba. 

sobota, 5 stycznia 2013

Imagine #10 +18

-Justin... nie wiem czy to dobry pomysł.- wyjąkałaś przerażona.
-Wszystko będzie dobrze obiecuje. Obejrzysz galę, będziesz się dobrze bawić. Obiecuje, że będzie wspaniale.- brunet uśmiechnął się zachęcająco. Powoli zaczęłaś tracić swój upór.
-Ale... przecież ja nie jestem sławna. Nie jestem ważna. Gdybym nie była Twoją dziewczyną nigdy bym tam nie poszła. Nie chce aby inni myśleli, że robię z siebie celebrytkę... nie chce aby myśleli, że na tym mi zależy.- odparłaś patrząc na niego. Justin chwycił twoje ręce i przyciągnął cię bliżej.
-Dlaczego mówisz, że nie jesteś ważna? Jesteś dla mnie najważniejsza. Najważniejsza. Zrozum  to wreszcie albo będę ci to powtarzał każdego dnia. Chce pokazać, że jesteś dla mnie ważna więc proszę pozwól mi na tą. I przestań przejmować się tym co mówią inni. Niech sobie mówią. Ważne jest to co my czujemy.- mówił powoli, a ty czułaś w jego głosie determinacje. 
-Zgadzasz się?- zapytał.
-Tak. Ale żebym tego nie żałowała.- odpowiedziałaś cicho.
***************************
Siedziałaś sztywno w czerwonym fotelu oglądając występ Rihanny. Pomyślałaś, że nigdy nie znalazłabyś się w tym miejscu gdyby nie on. Miałaś wyrzuty sumienia, bo wiedziałaś, że go wykorzystujesz chodź wcale tego nie chcesz. Zerknęłaś na Justina i zobaczyłaś, że siedzi wyprostowany, z ustami ułożonymi w wąską linijkę. Już chciałaś zapytać czy coś się stało ale jedna z prowadzących ogłosiła przerwę.
-Nareszcie.- powiedział Justin  pod nosem i zerwał się z fotela. Chwycił cię za rękę i pociągnął za sobą. Prawie biegliście przez rząd krzeseł, a Justin ciągną cię za sobą za kulisy.
-Gdzie ty idziesz?- syknęłaś kiedy zrównałaś się z nim.  On w odpowiedzi przycisnął cię do ściany i zaczął namiętnie całować.  Całował coraz bardziej namiętnie przyciskając cię do ściany. 
-Dlaczego ty mi to zawszę robisz?- szepnął ci do ucha, a po chwili zaczął całować twoją szyję. 
Wiedziałaś o co mu chodziło ale nie potrafiłaś się wyrwać. Twoje serce już przyśpieszyło, nie mogłaś się oprzeć jego ustom...  jego dotykowi.
-Justin... nie tutaj.- udało ci się powiedzieć. On przerwał całowanie i chwycił cię za rękę. Tym razem nie musiał cię ciągnąć, szłaś razem z nim. Skierował się w kierunku garderób gwiazd obecnych na gali. Puścił Twoją rękę i szedł przez korytarz szarpiąc za klamkę każde drzwi po kolei. W końcu jedne się otworzyły więc Justin wepchnął cię do środka. Chciałaś zaprotestować ale on znowu cię pocałował, jednocześnie zamykając drzwi na klucz. 
Gwałtownym ruchem zwalił wszystko z toaletki znajdującej się w garderobie, a ty zawołałaś:
-Zwariowałeś?!
-Już dawno. 
Posadził cię na blacie i złapał twoją twarz całując do utraty tchu. Był stanowczy co ci się bardzo podobało. Podniosłaś ręce i zaczęłaś powoli rozpinać guziki jego koszuli on natomiast rozsunął zamek w twojej sukience i zsunął ją z ciebie. Całował cię po dekolcie na co ty odpowiedziałaś mruknięciem. Dłońmi odkrywał aksamit skóry. Chciałaś aby te usta całowały cię już zawszę. Czułaś Jego silne dłonie na twym ciele, przesuwały się po nim stanowczym ruchem, który sprawiał, że drżałaś.  Zaczęłaś całować Jego skórę, miała cudowny smak… Twoje usta delikatnie muskały Jego szyję, wiedziałaś, że to lubi… Jego oddech robił się coraz szybszy a pod udem poczułaś jak… Zębami lekko podskubywałaś płatki Jego uszu, a twoja dłoń gładziła Jego podbrzusze... Poczułaś jak ściska mocniej Twoje pośladki. Wasze oddechy były głośne, szybkie i spragnione siebie nawzajem… 
---------------------------------------
Imagine jest beznadziejne! Krótkie, jeszcze ma taki banalny temat. No nic obiecuje, że następnym razem się poprawię. Ostatnio w ogóle blogi zeszły na dalszy plan. Wiele się u mnie dzieje, właściwie dobrze, ale ja jakoś dziwnie się czuje. Ale spróbuje Was nie zawieść.