piątek, 1 marca 2013

Imagine #12 Danger

-A co ci do tego?! Jesteś zwykłą suką, nie muszę ci nic mówić!- wykrzyczał w moją stronę. Był mistrzem w ranieniu słowami. Zdecydowanie. Wiedział co powiedzieć i kiedy powiedzieć aby najbardziej zabolało. Wiedział jak odpychać tak skutecznie, że ludzie już nie wracali. Już im nie zależało.
-No pewnie, że tak. Tyle razy mi to powtarzałeś... muszę już wiedzieć, prawda?- zakpiłam omijając go i odchodząc. Złapałam swoją torebkę i wyszłam z mieszkania bezszelestnie zamykając drzwi. Resztkami bezsensownej nadziei, każdego wieczoru łudziłam się, że jest zdolny do tego, by dać mi coś od siebie. By nie dostarczać mi jedynie złudzeń wymieszanych z goryczą, by otworzyć kłódkę do swojego serca, oplecionego pajęczyną obojętności. Ale dzisiejszego wieczoru, wyparłam się ułożonych w głowie nadziei, zniknęły. Jego już nie ma, niech ktoś inny teraz próbuje odkurzyć Jego uczucia. Ja rezygnuję.
**********************
*flashback*
-Hey! Coś się stało?- zawołałam na widok wparowującego do mojego pokoju Justina.  Dosłownie. Nawet nie usłyszałam jak wszedł do domu.
-Tak.- szepnął stając na przeciwko mojego łóżka. Podniosłam się i przytuliłam chłopaka z całych sił. Lekko odwzajemnił uścisk, a ja czułam jak się trzęsie. Odsunęłam się i starłam łzę z policzka Justina. 
-Opowiesz mi?- zapytałam, a on w odpowiedzi lekko kiwnął głową.
*************************
Szłam w kierunku szkoły szybkim krokiem. Nie mogłam go spotkać. Nie mogłam znowu mu wybaczyć kiedy kolejny raz powie swoje ,,przepraszam". Już prawie byłam przy drzwiach, ale  Justin zagrodził mi drogę. Miałam w planach go wyminąć ale on złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie. 
-Musimy pogadać.- stwierdził. Próbowałam się wyrwać, ale on wzmocnił uścisk. 
-Nie mamy o czym rozmawiać, Danger.- to ostatnie wymówiłam niemal z obrzydzeniem. 
- Odpuść już, okey? Co w ciebie w ogóle wstąpiło?- spytał takim głosem jakbym była wariatką.
-Co we mnie wstąpiło?! Wyobraź sobie, że przejrzałam na oczy i nie chce być twoją zabawką. Nie chce być twoją dziwką od pieprzenia i pocieszania, okey?! Możesz zacząć szukać innej.- prawię wykrzyczałam, po czym się wyrwałam i ze łzami w oczach weszłam do szkoły.
*************************
*flashback*
Przycisnął mnie do ściany i brutalnie pocałował. Tak bez żadnego powodu. Po prostu wparował do mojego domu i zaczął mnie całować. . Spojrzał na mnie. Popatrzył znowu brązowymi oczami. Przysunął się powoli i zobaczyłam jak jego ręka wędruje do mojej talii by ją objąć i przycisnąć do swojego ciała. Jednocześnie jego broda zagłębiła się w moją szyję, po czym poczułam delikatne pocałunki na obojczyku. Odruchowo objęłam go mocniej i przeczesałam włosy na jego kędzierzawej głowie. Czułam Jego silne dłonie na mym ciele, przesuwały się po nim stanowczym ruchem, który sprawiał, ze drżałam. Poczułam jak ściska moje pośladki i podnosi mnie aby zanieść mnie do sypialni. 
*************************
Justin Pov
Leżąc, uświadomiłem sobie, jak bardzo oddaliłem się od świata i wszelkich obowiązków, jak głupio się uniezależniłem. Nikogo nie potrzebowałem, nikogo nie znał,em nie uczestniczyłem w niczyim życiu. Tak bardzo oddaliłem się od świata zależności i zobowiązań, że nie miałem  pewności, czy jeszcze żyje. -------------------------------------
Wiem, że imagin jest krótki i chaotycznie napisany ale nie chciałam żebyście dłużej czekali więc napisałam coś. No właśnie... Coś. To najlepsze. Zamiast pisać prosto i lekko to mi znowu wyszła grafomania na maksa. I jeżeli wyrazicie chęć w komentarzu to mogę napisać jakąś drugą część. 

poniedziałek, 11 lutego 2013

Imagine #11 Part 2

-Gdzie on jest?- zapytałam łamiącym głosem.
Rayn podał mi nazwę szpitala. Szybko się ubrałam, zadzwoniłam do mamy aby zaopiekowała się dziećmi i pojechałam we wskazane miejsce. Kiedy przyjechałam zobaczyłam, że wszyscy byli w poczekalni: Pattie, Ryan, Jeremy, Erin, Jazzy, Jaxon, Kenny, Scooter, Usher, Chaz, Caitlin, Christian, Ashlyn, Carin, Dan, Alfredo. Każdy tam był. Podeszłam do Pattie i przytuliłam ją najmocniej jak umiałam. 
-Jak?- szepnęłam jej do ucha. Nie odezwała się, tylko podała mi złożoną kartkę papieru. Wzięłam ją w drżące palce i zaczęłam czytać.

Droga... Drodzy wszyscy.
Nie jestem pewien czy powinniście uznać to za ,,przepraszam" czy za ,,żegnaj". Może każdy  po trochu. Teraz- kiedy to czytacie mnie pewnie już nie ma. I mam nadzieje, że nie znajdę się w niebie bo na to nie zasługuje. Zawiodłem wszystkich, w szczególności moją mamę. Zawszę uczyła mnie jak traktować kobietę którą się kocha, jak ją szanować i pokazywać swoją miłość na każdym kroku. Nie zrobiłem tego. Dałem jej tak wiele bólu i cierpienia... Żałuje każdego takiego dnia. 
Nie chce aby nikt się obwiniał za to co się stało. To tylko i wyłącznie moja wina. Czas odejść z tego świata, ale najpierw muszę wyjaśnić parę spraw. 

Mamo: Nie chciałbym abyś kiedykolwiek pomyślała, że źle mnie wychowałaś... że popełniłaś jakiś błąd ze mną. Ja zmarnowałem to wszystko czego mnie nauczyłaś. To ja nie zrozumiałem. Nigdy nie mógłbym prosić o lepszą matkę. Dziękuje za wszystko co dla mnie poświęciłaś.

Tato: Kiedyś nienawidziłem cię za to, że mnie zostawiłeś. Teraz zrozumiałem, że byłeś wspaniałym ojcem. Nie mógłbym nienawidzić kogoś kto ma tyle miłości w sercu, Szkoda, że ja nie podołałem temu zadaniu...

Jazzy i Jaxon: Chodź jesteście zbyt młodzi aby mnie pamiętać mam nadzieje, że usłyszycie wiele jaką byłem osobą, a nie jaką się stałem... Mimo, że nie jestem z Wami to musicie zapamiętać, że was kocham i zawszę będę z was dumny.

Scooter: Jestem ci wiele winien, stary. Pomogłeś mi spełnić marzenia i uwierzyć w siebie. Dziękuje za to wszystko. Nie chce abyś myślał, że zmarnowałem całą twoją pracę. Nie mam żadnego usprawiedliwienia poza tym, że to moje życie- mój wybór. Mam nadzieje, że pomożesz jeszcze wielu utalentowanym ludziom tak jak pomogłeś mnie.

Ryan i Chaz: Trzej muszkieterowie niestety się rozpadli. Przeszliście przez wiele złych rzeczy przeze mnie, ale dalej staraliście się przemówić mi do rozumu. Dziękuje. 
Proszę, opiekujcie się moją rodziną. Dla mnie. 

Kenny: Tak powinieneś mnie ochraniać, ale nie uchronisz mnie przed samym sobą.  Dziękuje, że zawsze byłeś tam dla mnie i nigdy mnie nie oceniałeś. Wiele ci zawdzięczam. Byłeś dla mnie jak starszy brat i mam nadzieje, że o mnie nie zapomnisz.

Usher: Zawiodłem cię stary. Bardzo cię zawiodłem. Od samego początku kiedy powiedziałem ci, że nie wiem czy potrafię tego dokonać ty powiedziałeś, żebym zaczął wierzyć w siebie. Jak się okazuje nie byłem wystarczająco silny. To wszystko mnie przerosło. Przepraszam i dziękuje, że byłeś moim mentorem i przyjacielem.

Anthony i April: Jesteście najlepszymi rzeczami które zdarzyły mi się w życiu.  Kocham was całym sercem i żałuje, że nie zobaczę jak dorastacie. Bez względu na wszystko mam nadzieje, że wasza mama powie wam jak bardzo was kochałem. Będziecie sprawiali, że będę dumny. Pamiętajcie.

Megan: Jestem ci winien tyle przeprosin. Nie mogę uwierzyć, że pozwoliłem sobie robić to co ci robiłem. Mam nadzieje, że zdajesz sobie sprawę, że znaczysz dla mnie więcej niż cokolwiek na tym świecie. Kocham cię całym sercem, duszą i umysłem. Wiem, że też mnie kochasz ale musisz iść dalej.  Wiem, że to, co zrobiłem, było niewybaczalne, ale patrzę na Ciebie księżniczka. Pamiętaj, miłość, którą mieliśmy, to miłość bezwarunkowa. To trudne do napisania bo obiecałem, że nigdy cię nie skrzywdzę i nie zostawię. Zawiodłem cię chodź nigdy nie chciałem. Pozostaje ci tylko w to uwierzyć. Proszę powiedz o mnie naszym dzieciom i nie obwiniaj się o to co się stało.  Jesteś dla mnie wszystkim. Kiedy ty się uśmiecham, ja się uśmiecham, pamiętasz? Więc uśmiechnij się. Proszę. Je t'aime.

Kocham was wszystkich.
Żegnajcie.
Justin.
Puściłam list, a moje nogi zmiękły. Jeremy przytrzymał mnie i posadził na krzesło. Carin starała się mnie uspokoić, a ja cała się trzęsłam i łzy raz po raz toczyły się po moich policzkach.
Po dwudziestu minutach zapytałam lekarza czy mogłabym go zobaczyć. On kiwnął głową, a ja ruszyłam za nim i starałam się nie przewrócić. Popatrzyłam na Justina i zrozumiałam, że on chciał wszystko naprawić. Tylko się bał. Zajęło to wszystkie moje siły ale schyliłam się i pocałowałam go w czoło. 
-Kocham Cię, Jay.- szepnęłam.
Przysięgam, że usłyszałam jak ktoś mamrocze: ,,Ja też cię kocham księżniczko". Ktoś uznałby mnie za wariatkę ale to było pocieszające. On patrzył się na nas.
------------------------------------------------------------
Mam łzy w oczach, przed chwilą płakałam jak wariatka. Pewnie zaraz moja mama będzie pytać co mi się dzieje... Piękny imagine. Może pomyślicie, że jestem narcyzem ale ten raz jedyny mogę przyznać, że mi się udało.
Mam ferie więc możecie oczekiwać imagina z Dangerem. 
Proszę o komentarze, mam wielką nadzieje, że wam się spodoba. 

piątek, 18 stycznia 2013

Imagine #11 Part 1.

“He took his anger out on her face, and she kept all of the pain locked away.”

Niespokojnie i z powrotem. Chodziłam tak w kółko od godziny, a echo każdego kroku roznosiło się po całym, spokojnym domu. Obawiałam się aż za nadto, kompletnie nie wiedziałam gdzie był. Nie dzwonił do mnie ani w jakikolwiek inny sposób nie dał mi znać, że się spóźni. Justin nigdy czegoś takiego nie zrobił. Nigdy. Miał dopiero 18 lat ale był niesamowitym chłopakiem i ojcem. Tak, powiedziałam ojcem. Mieliśmy dwójkę dzieci: Anthony który miał dwa lata i April która miała sześć miesięcy. 
Szybko się odwróciłam kiedy usłyszałam jak samochód podjeżdża pod dom. Parę sekund później drzwi otwarły się z głośnym trzaskiem. To była ta noc, kiedy mój Justin odszedł, a zastąpił go jakiś potwór. 
Podszedł do mnie i nic nie powiedział ani jednego słowa, po prostu podniósł pięść, a następną rzeczą którą zobaczyłam jak nogi się pode mną ugięły, a ja wylądowałam na ziemi. Chciałam wstać, kiedy on z całej siły kopnął mnie w brzuch. Cios za ciosem, a ja próbowałam się jakoś bronić, a przynajmniej wstać. Dalej mnie bił coraz szybciej i mocniej. Zatrzymał się na moment, a ja spojrzałam na niego przerażona. Ciężko oddychał i patrzył na mnie z góry. 
-Justin...- wyszeptałam przestraszona. 
-Zamknij się szmato!- usłyszałam, a potem poczułam kolejny cios w żołądek. Krzyknęłam z bólu. 
Dlaczego on to robi?

“Through the wind and the rain she stands hard as stone in a world that she can’t rise above. But her dreams give her wings and she flys to a place where she’s loved...concrete Angel”

Obudziłam się obok Justina, pewnego ranka, miesiąc później. Spojrzałam na niego i zobaczyłam chłopaka którego kiedyś znałam i chciałabym znowu poznać. 
******************************
Flashback

Zaczęłam chichotać, ponieważ Justin zaczął mnie ciągnąć do szafy w kuchni. 
-Co ty robisz?- zapytałam i znowu zaczęłam się śmiać, ale on przerwał mi słodkim pocałunkiem złożonym na moich ustach. 
-Po prostu chce cię pocałować.- wzruszył ramionami i uśmiechnął się bezczelnie. Znowu pochylił się i mnie pocałował, tym razem bardziej i namiętniej. 
-Kocham cię.- powiedział ciągnąc mnie do środka szafy.
-Ja też cię kocham.- odpowiedziałam- Wow! Nie wiedziałam, że ta szafa jest taka wielka.
Rozejrzałam się w około zdumiona. 
-Nigdy cię nie skrzywdzę.- obiecał patrząc mi w oczy.
-Wiem.- uśmiechnąłem się ciągnąc go po kolejny pocałunek.
-Przestać kochanie, musimy nakarmić dzieci. Ale kiedy pójdą spać...- wyszeptał mi do ucha.- Cała będziesz moja.

Tej nocy kiedy dzieci zasnęły Justin pociągnął mnie do naszej wspólnej sypialni i pocałował mnie delikatnie. Pocałował mnie bardzo namiętnie i przybliżył do siebie najbliżej jak to było możliwe. Objęłam go najmocniej jak umiałam, on gładził mnie po włosach i plecach. Nasze języki tańczyły, ręce oplatały nasze ciała, nie słyszałam nic oprócz jego oddechu. Całował namiętnie moją szyję, uszy i dekolt. Czułam jak delikatny prąd przeszywa moje ciało od czubka głowy po końcówkę palca u stóp. Jęknęłam z podniecenia, a on uśmiechnął się pod nosem. Justin skorzystał z okazji i wsadził ręce pod moje plecy. Podniósł mnie i w tym momencie znalazłam się na jego kolanach. Siedzieliśmy tak na łóżku i całowaliśmy się namiętnie. Przechylił się i stracił równowagę przez co oboje wylądowaliśmy na podłodze. Zaczęłam się głośno śmiać, zapominając o tym, że mogłam obudzić dzieci. 
-Przestań się śmiać!- powiedział z wyrzutem.- Jesteś po prostu zazdrosna o mój swag.
-Nie masz czegoś takiego.- dokuczałam mu.
-Oczywiście, że mam!- powiedział oburzony.- Mam sex swag.
Znowu położył mnie na łóżku, a ja doskonale widziałam jego brązowe oczy. Przesunął ręką wzdłuż moich ud, podwinął moją sukienkę.  Przesuwał tak opuszkiem w dół i w górę, zapoznając się z moim ciałem wolno, a moje podniecenie zostało wystawione na próbę. Chciałam zasmakować go już, tu i teraz jednak on chciał się mną pobawić. Jego usta grały ze mną w grę, której jeszcze nazwy nie znałam. Zaczął bawić się suwakiem od mojej sukienki, po chwili jej nie miałam. Gwałtownie się ruszyłam i teraz ja górowałam. Zaczęłam całować go po szyi, a moje ręce zajęły się jego koszulką. Jęknął i powiedział:
-Tak strasznie cię kocham. 
-Ja też cię kocham.- opowiedziałam na chwilę przestając go całować. On przewrócił mnie pod siebie i zaczął wolno całować moją szyję. Cicho pojękiwałam, a moje ciało przechodziły dreszcze. Nagle się zatrzymał, ale jego usta dalej dotykały mojej skóry. 
-Co?- spytałam patrząc na niego zdezorientowana. 
-Swag.- szepnął mi do ucha, a ja zaczęłam się śmiać. 

*************************************
Najgorsze wspomnienia miałam z tych ostatnich miesięcy. Justin stał się bardziej gwałtowny i wybuchowy. Przerażał mnie i to mnie cholernie bolało. Prawdziwy ból sprawiało mi to, że pewnego dnia musiałam opuścić Justina, bo bałam się o nasze dzieci. 
Moja najlepsza przyjaciółka Ashlyn zaczęła się wtedy spotykać z Nickiem Jonasem, ale on szybko złamał jej serce i wrócił do Miley. Ashlyn długo nie rozpaczała i znalazła się u boku Rayna. Ale dzięki ich krótkiemu związkowi ja poznałam Joe i chociaż był ode mnie 4 lata straszy zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi. 
Oczywiście przed tym jak wyprowadziłam się od Justina, często musiałam zakrywać siniaki.  Ale właśnie wtedy, tego popołudnia kiedy wróciłam do domu wszystko się zmieniło. 

-Gdzie do cholery byłaś?!- domagał się wyjaśnień. Rzucił mnie o ścianę, a ja wykrzywiłam się z bólu. Nie potrafiłam nic powiedzieć, mogłam tylko patrzeć na niego z przerażeniem. Ale on jeszcze nie skończył.
-Jesteś zwykłą niewdzięczną suką!- wykrzyczał.
To trwało jeszcze parę godzin, dzieci płakały ale Justin się nie przejmował. Nigdy nie podniósł na nie ręki i przynajmniej za to byłam mu wdzięczna. Skończył i zostawił mnie na podłodze gdzie zwijałam się z bólu. Nie wiem jak udało mi się wstać, ale jakoś to zrobiłam, poszłam do telefonu i zadzwoniłam do Joe. Tak jak mi poradził wzięłam swoje dzieci, tyle rzeczy ile mogłam i wyszłam na dobre. 

 Siedziałam obok Joe który zajmował się April. Mała głośno się śmiała, a mi przypomniał się Justin. Minął rok odkąd go zostawiłam. Nie spotkałam się z nim od tego czasu, chodź ciągle widziałam go w telewizji. Jego życie kręciło się wokół wywiadów w telewizji i radiu. Właśnie tego nienawidziłam. Nigdy nie potrafił powiedzieć ,,stop" i odpocząć. Nigdy nie zatrzymał się na chwilę. Przez ten rok dużo się zmieniło. Wynajęłam mieszkanie, sama dobrze sobie radziłam, a wokoło otaczali mnie ludzie na których mi zależy. Jednak nic nie mogło mi zapełnić pustki po Justinie. Kochałam go nadal i wiedziałam, że będę go kochać do końca mojego życia. Tylko ten człowiek którego pokochałam już nie istniał... 

Dźwięk telefonu gwałtownie wyrwał mnie ze snu. Popatrzyłam na zegarek. Czwarta w nocy to najlepsza pora na telefon. 
-Tak słucham?- przywitałam się odbierając.
Głos na drugim końcu został stłumiony i brzmiało to jak płacz ale nie wiedziałam o co chodzi.
-Co się stało?- zapytałam zaniepokojona.- Rayn o czym ty mówisz?
-Juateahsdfhe- właśnie tak to dla mnie brzmiało.
-Rayn! Mów wyraźnie!- zirytowałam się zachowaniem mojego przyjaciela. 
-Justin nie żyje.
Cały mój świat się zawalił.
-C-co?- wyjąkałam.
-Justin nie żyje, do cholery Megan!- wykrzyczał do słuchawki.- Nie słyszysz?!
------------------------------------------------------------
Nie wiem co ja mam z tym zabijaniem Biebera... Już drugi raz. Uznałam, że imagine na jeden raz będzie za długie więc rozbiłam je na dwie części. Jak wam się podoba? Ja jestem w sumie zadowolona. 
Chciałam o coś zapytać. Napierdoliłam sobie głowę Dangerem (jeżeli ktoś nie wie kto to to odsyłam go tu. Z tego przejęcia to wymyśliłam do tego własną historię. Bez Kelsey i w ogóle. A więc... chcecie imagine o tej treści? Piszcie w komentarzach.
A właśnie jeżeli o tym mowa. Dziękuje za komentarze i proszę tutaj o następne, bo nie jestem pewna czy wam się spodoba. 

sobota, 5 stycznia 2013

Imagine #10 +18

-Justin... nie wiem czy to dobry pomysł.- wyjąkałaś przerażona.
-Wszystko będzie dobrze obiecuje. Obejrzysz galę, będziesz się dobrze bawić. Obiecuje, że będzie wspaniale.- brunet uśmiechnął się zachęcająco. Powoli zaczęłaś tracić swój upór.
-Ale... przecież ja nie jestem sławna. Nie jestem ważna. Gdybym nie była Twoją dziewczyną nigdy bym tam nie poszła. Nie chce aby inni myśleli, że robię z siebie celebrytkę... nie chce aby myśleli, że na tym mi zależy.- odparłaś patrząc na niego. Justin chwycił twoje ręce i przyciągnął cię bliżej.
-Dlaczego mówisz, że nie jesteś ważna? Jesteś dla mnie najważniejsza. Najważniejsza. Zrozum  to wreszcie albo będę ci to powtarzał każdego dnia. Chce pokazać, że jesteś dla mnie ważna więc proszę pozwól mi na tą. I przestań przejmować się tym co mówią inni. Niech sobie mówią. Ważne jest to co my czujemy.- mówił powoli, a ty czułaś w jego głosie determinacje. 
-Zgadzasz się?- zapytał.
-Tak. Ale żebym tego nie żałowała.- odpowiedziałaś cicho.
***************************
Siedziałaś sztywno w czerwonym fotelu oglądając występ Rihanny. Pomyślałaś, że nigdy nie znalazłabyś się w tym miejscu gdyby nie on. Miałaś wyrzuty sumienia, bo wiedziałaś, że go wykorzystujesz chodź wcale tego nie chcesz. Zerknęłaś na Justina i zobaczyłaś, że siedzi wyprostowany, z ustami ułożonymi w wąską linijkę. Już chciałaś zapytać czy coś się stało ale jedna z prowadzących ogłosiła przerwę.
-Nareszcie.- powiedział Justin  pod nosem i zerwał się z fotela. Chwycił cię za rękę i pociągnął za sobą. Prawie biegliście przez rząd krzeseł, a Justin ciągną cię za sobą za kulisy.
-Gdzie ty idziesz?- syknęłaś kiedy zrównałaś się z nim.  On w odpowiedzi przycisnął cię do ściany i zaczął namiętnie całować.  Całował coraz bardziej namiętnie przyciskając cię do ściany. 
-Dlaczego ty mi to zawszę robisz?- szepnął ci do ucha, a po chwili zaczął całować twoją szyję. 
Wiedziałaś o co mu chodziło ale nie potrafiłaś się wyrwać. Twoje serce już przyśpieszyło, nie mogłaś się oprzeć jego ustom...  jego dotykowi.
-Justin... nie tutaj.- udało ci się powiedzieć. On przerwał całowanie i chwycił cię za rękę. Tym razem nie musiał cię ciągnąć, szłaś razem z nim. Skierował się w kierunku garderób gwiazd obecnych na gali. Puścił Twoją rękę i szedł przez korytarz szarpiąc za klamkę każde drzwi po kolei. W końcu jedne się otworzyły więc Justin wepchnął cię do środka. Chciałaś zaprotestować ale on znowu cię pocałował, jednocześnie zamykając drzwi na klucz. 
Gwałtownym ruchem zwalił wszystko z toaletki znajdującej się w garderobie, a ty zawołałaś:
-Zwariowałeś?!
-Już dawno. 
Posadził cię na blacie i złapał twoją twarz całując do utraty tchu. Był stanowczy co ci się bardzo podobało. Podniosłaś ręce i zaczęłaś powoli rozpinać guziki jego koszuli on natomiast rozsunął zamek w twojej sukience i zsunął ją z ciebie. Całował cię po dekolcie na co ty odpowiedziałaś mruknięciem. Dłońmi odkrywał aksamit skóry. Chciałaś aby te usta całowały cię już zawszę. Czułaś Jego silne dłonie na twym ciele, przesuwały się po nim stanowczym ruchem, który sprawiał, że drżałaś.  Zaczęłaś całować Jego skórę, miała cudowny smak… Twoje usta delikatnie muskały Jego szyję, wiedziałaś, że to lubi… Jego oddech robił się coraz szybszy a pod udem poczułaś jak… Zębami lekko podskubywałaś płatki Jego uszu, a twoja dłoń gładziła Jego podbrzusze... Poczułaś jak ściska mocniej Twoje pośladki. Wasze oddechy były głośne, szybkie i spragnione siebie nawzajem… 
---------------------------------------
Imagine jest beznadziejne! Krótkie, jeszcze ma taki banalny temat. No nic obiecuje, że następnym razem się poprawię. Ostatnio w ogóle blogi zeszły na dalszy plan. Wiele się u mnie dzieje, właściwie dobrze, ale ja jakoś dziwnie się czuje. Ale spróbuje Was nie zawieść.