Zaśmiałam się ironicznie:
-Ale ja nie kocham cię w tej chwili.
Zawszę jako pojęcie ,,kocham" odbierałam coś w rodzaju przyjaźni. Przywiązania... w tej chwili myślałam, że on chce mnie udobruchać. Odwróciłam się i zaczęłam iść.
-Nie T.I. Zakochałem się w tobie.- powiedział, a ja gwałtownie się zatrzymałam.
Odwróciłam się, spojrzałam na niego pytająco i zapytałam:
-Co?
Zaśmiał się. Nawet nie wyobrażałam sobie jak głupio wyglądałam w tym momencie.
-Czy ty naprawdę nie słuchałaś mojego nowego albumu?
Czułam, że moje policzki stają się czerwone. To na serio?
-Słuchałam, ale... co to ma wspólnego?
-Catching Feelings?- spojrzał na mnie i nasze spojrzenia się spotkały. Szybko spuściłam głowę, a on się zaśmiał.
-Nie przyszło ci do głowy, że to o tobie?
-Justin to nie jest śmieszne. Co ty mówisz...- nie mogłam na niego spojrzeć.
-Mówię, że napisałem o tobie piosenkę.- odpowiedział, a moje serce na moment przestało bić.
Catching Feelings. To wszystko nabierało sensu.
-Muszę iść.- mruknęłam i odwróciłam się.
-Masz zamiar iść? Masz zamiar mnie zostawić?- spytał Justin- Kocie co teraz będzie?
Zignorowałam go i zaczęłam biec. Biegłam, biegłam ile sił w nogach, wszystko wokół było zamazane, widziałam jak przez mgłę, a wszystko przez łzy cieknące po moich policzkach, nie mogłam pozwolić sobie na zwolnienie. Kiedy tylko zobaczyłam mój dom, zwolniłam i oparłam się o futrynę drzwi. Strasznie bolało mnie całe ciało więc z trudem zdjęłam buty i powlokłam się pod prysznic. Myśli roiły się w mojej głowie jak stado os.
Co jeśli Justin nie wróci? Znaczy uwielbiam go ale... mamy stracić naszą przyjaźń? Powiedział, że się we mnie zakochał. Jak długo to trwało?
Kiedy wyszłam z pod prysznica przebrałam się w zwykłą, czarną bokserkę i szare dresowe spodnie. Usiadłam na łóżku, włączyłam swojego IPhona i zaczęłam słuchać ,,Catching Feelings''.
“We were best of friends since we were this high
So why do I get nervous every time you walk by
We would be on the phone all day
Now I can’t find the words to say to you
Now what am I supposed to do?”
Retrospekcja (4 lata temu)
-Dlaczego nie możemy iść na plaże?- jęknął Justin i spojrzał na mnie rozwaloną na kanapie. Dzwonił do mnie dwie minuty wcześniej.
-Już ci mówiłam, mam grypę.- mruknęłam niezadowolona.
-Jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś?- uśmiechnął się zalotnie.
-Czuje się dobrze i naprawdę niczego nie potrzebuje. Idź do naszych przyjaciół, a my najwyżej jutro się spotkamy, jak lepiej się poczuje.
-Nie.
-Nie?- zapytałam.- Ale co nie?
-Nigdzie nie pójdę.
Zaśmiałam się i odparłam:
-Justin nie bądź śmieszny! Idź się zabawić z Chazem i Raynem i nie przejmuj się mną.
-Nie, będę tu z tobą. Nie chce iść na tą plażę, jeżeli mam się o ciebie martwić.- popatrzył na mnie z troską w oczach.
-Mam grypę Justin. Nie umieram na śmiertelną chorobę. Idź i dobrze się baw.
-Nie dziękuje, zdania nie zmienię. Chce być z tobą.
-Jesteś niewiarygodny Justin... Nie dasz sobie nic przegadać.
-Takie coś robię tylko dla ludzi których kocham.- uśmiechnął się do mnie promiennie.'
~~
Uśmiechnęłam się, a muzyka dalej grała. To jednak prawda. Ja i Justin mogliśmy rozmawiać cały dzień. Zawszę kiedy byłam smutna lub chora, on znajdywał dla mnie czas i bez względu na wszystko zawszę był ze mną.
“In my head we’re already together
I’m good alone but with you I’m better
I just wanna see you smile
You say the word and I’ll be right there
I ain’t never going nowhere”
Retrospekcja (5 lata temu)
-Justin chodź tu na chwilę!- krzyknęłam. Usłyszałam jak pędzi po schodach, a parę sekund później był przy mnie.
-Potrzebuje Twojej rady. Nie wiem w co się ubrać.- powiedziałam. Wybieraliśmy się dzisiaj z Chazem do kina, a ja miałam wielki dylemat. Przyłożyłam do ciebie dwa T-shirty. Jeden był łososiowy, drugi zielony, z napisem “Kiss me I’m Irish”.
-A więc który lubisz bardziej?- zapytał, a ja popatrzałam na niego jak na wariata.
-Ty idioto, nie wiem! Dlatego pytam ciebie.- na moje słowa zaśmiał się.- Justin! To nie jest śmieszne, to poważny dylemat.
-Chcesz kogoś poderwać?- mruknął patrząc na mnie już całkowicie poważnie.
-Nie! Idę z tobą i Chazem. A Chaz jest po prostu... po prostu... moim przyjacielem.- zasmucił się.- No ale oczywiście ty jesteś najważniejszy.- dodałam aby go udobruchać.
Uśmiech na jego twarzy zagościł po raz kolejny, a potem powiedział:
-Dwa słowa kocie: Pokaz mody.
-Dobry pomysł! Ha ha ha będzie zabawa. Czekaj wezmę tylko kilka rzeczy z szafy.- pobiegłam do szafy i chwyciłam mnóstwo czasu. Jednak kiedy się odwróciłam Justina już nie było więc zapytałam:
-Justin? Gdzie jesteś?
-Tylko tej nocy... powtarzam tylko tej nocy jesteś gościem jedynego w historii takiego pokazu. A wystąpi przyszła gwiazda Justin Bieber!- rozległ się jego głos, a ja po chwili nie mogłam się powstrzymać od śmiechu, ponieważ Justin wmaszerował do pokoju krokiem modelki.
-HA HA HA! JUSTIN PRZESTAŃ... HA HA HA NIE MOGĘ PRZESTAĆ SIĘ ŚMIAĆ.- zwinęłam się w kłębek ze śmiechu.
-Ale najpierw proszę uwierz, że we wszystkim wyglądasz pięknie. Nie ważne co masz na sobie.- całkowicie spoważniał.
-Idę się przebrać. Czekaj tu pajacu.- delikatnie popchnęłam go na łóżku.
-Och nie tak ostro! Dziewczyno hamuj się!- udawał oburzonego.
-Debil.- powiedziałam pod nosem ale i tak się uśmiechnęłam.
~~
Zaśmiałam się na wspomnienie tamtego wieczoru. Składałam to wszystko w jedną całość. Chciał mi to jakoś pokazać, tak abym zrozumiała co się dzieje. Ale ja byłam ślepa. Myślałam, że zachowuje się tak dlatego, bo jesteśmy przyjaciółmi. Myliłam się.
“Should I tell her how I really feel (how I really feel)
Or should I move in close or just be still? (How will I know?)
‘Cause if I take a chance and I touch her hand
Will everything change?
How do I know if she feels the same?”
Retrospekcja (4 lata temu)
-Justin chodźmy już! Samolot odlatuje za cztery minuty!- słyszałam jak Pattie woła Justina, w jego oczach zbierały się łzy.
-Kocie ja... nie wiem czy dam radę.- szepnął i złapał mnie za rękę.- Nie wiem czy temu podołam... boje się.
-Justin, masz wspaniały głos, ty już masz fanów! Dasz radę.- uśmiechnął się na te słowa.- Wierzę w to... na pewno dasz.
-Słuchaj T.I... jest coś o czym musisz wiedzieć...- zaczął ale Scooter mu przerwał.
-Justin musimy iść. Teraz.- jego głos był bardzo donośmy.- Justin. Teraz.
-Zadzwoń do mnie jak wylądujesz, wtedy mi powiesz.- szepnęłam i przytuliłam się do niego mocno.
-Nie, jest dobrze.- powiedział i spojrzał na mnie.- Zobaczymy się niedługo. Obiecuje.
Uśmiechnęłam się do niego chodź po moim policzku potoczyła się łza. On otarł ją opuszkiem palca i znowu przytulił.
-Obiecuje.- wyszeptał do mojego ucha.
~~
Poczułam, że łzy zbierały mi się do oczu. Cały czas ignorowałam to uczucie... Ignorowałam to, że na samo wspomnienie jego głosu powodowało u mnie drżenie serca. Kiedy całował mnie w policzek chciałam go pocałować naprawdę. Kiedy mówił, że mnie kocha tłumaczyłam sobie, że to tylko przyjaciel. Jego pierwsza trasa... co się działo ze mną kiedy go nie było.
Szybko zeskoczyłam z łóżka, musiałam coś z nim zrobić. Chwyciłam mój telefon, włożyłam pierwsze lepsze conversy i pobiegłam po schodach. Wyszłam na zewnątrz i zobaczyłam, że deszcz przestał padać i zaczęło wychodzić słońce. Pobiegłam prosto do fortu- wiedziałam, że on jeszcze tam jest.
Kiedy w końcu znalazłam się w naszym miejscu zobaczyłam go jak leży na trawie patrząc w niebo.
Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam cicho:
-Justin?
Na dźwięk mojego głosu odwrócił się gwałtownie. Jego fryzura była w nieładzie, ubrania wilgotne ale i tak był bardzo przystojny.
-Kocie?- zapytał skołowany.
Wolno podeszłam do niego, a kiedy znalazłam się na tyle blisko, on nieoczekiwanie złapał mnie w ramionach, a ja owinęłam nogi wokół jego pasa. Nie wahając się przyłożyłam moje usta do jego ust. W tej chwili poczułam się jakby 100 iskier wleciało do mojego serca. Odwzajemnił mój pocałunek gorąco, namiętnie, bez opamiętania, łaknąc mnie tak jakbym miała za moment zniknąć. Kiedy w końcu przestaliśmy, a on postawił mnie na ziemi uśmiechnął się tak, że wydawało się, że nigdy jeszcze nie był tak szczęśliwy. Oparł głowę o moje czoło, a ja wyszeptałam:
-Nigdy nie zapomniałam... nigdy nie zapomniałam tego dnia kiedy mnie opuściłeś Justin.
-Próbowałem ci wtedy powiedzieć... naprawdę.- powiedział poprawiając kosmyk moich włosów.
-Wiem, wiem, że próbowałeś. To ja nie zwróciłam na to uwagi. Przepraszam.- przytuliłam się do niego jeszcze bardziej.
-Justin... ja też cię kocham.
-Chodźmy do domu. Zamówimy pizze czy coś, ok?- zapytał.
Czułam się inaczej ale... zdecydowanie lepiej. Skinęłam głową lecz zatrzymałam go.
-Czekaj... czy możesz zrobić to co robiliśmy dawniej?- zapytałam nieśmiało.
-Wszystko dla Ciebie.- odpowiedział przewracając oczami.- To wskakuj księżniczko.
Zachichotałam i z łatwością wskoczyłam na jego plecy. Objął mocno moje nogi i tak sobie szyliśmy. Zwisałam głową w dół i śmiałam się jak mała dziewczynka. Kiedy doszliśmy do mojego domu ja szybko zeskoczyłam z niego.
-Myślisz, że ja mogłabym cię tak podnieść?- zapytałam, a Justin poruszył brwiami.
-Z takimi mięśniami? Na pewno nie.- zaśmiał się.
-Udowodnić ci?- zapytałam wojowniczo.
-Dawaj.-uśmiechnął się pobłażliwie.
Położył ręce na moich ramionach.
-Gotowa? Jeżeli upadnę to cię chyba zgwałcę.- w tym momencie spojrzał na mnie lubieżnie- 1... 2... 3...
I nagle wielki ciężar spoczął na moich ramionach. Wytrzymałam kilka sekund a potem jak długa runęłam z nim na trawę. Zaśmiałam się, bo wylądowałam na nim i nic mnie nie bolało. Zeszłam z niego i z rozbawieniem patrzałam jak zwija się z bólu.
-Jesteś takim dużym idiotą.- zaśmiałam się znowu, ale zaraz leżałam pod nim. Przygniótł mnie swoim ciężarem i zaczął łaskotać po całym brzuchu. Zwijałam się ze śmiechu, a po chwili poczułam jego gorące usta na moim zagłębieniu szyi.
-Ale jednak mnie kochasz.- powiedział kiedy wstaliśmy i uścisnął mnie mocno. Pocałował moje czoło, a ja wyszeptałam:
-Tak, masz szczęście.
Oparłam głowę na jego klatce piersiowej i uśmiechnęłam się.
-------------------------------------
Pisałam tego imagina trzy dni... To chyba rekord. Mam nadzieje, że się Wam podobał. I odpowiadając na pytanie: To jest już ostatnia część. Zmieniłam szablon bo tamten mi się znudził. Chyba zamówię gdzieś nowy, a jak na razie jest ten. Chyba, że Wam się podoba to nie będę zmieniać.